Month: wrzesień 2012

Akcja odcukrzanie!

       Odwieczny problem czyli jak odzwyczaić się od słodyczy? Tak kompletnie bez cukru? Nie, no nie. Co to za życie bez słodyczy, w końcu tylko czekolada nas rozumie. Jednak przychodzi taki czas kiedy czujesz się źle, bo za długo sobie pozwalałaś. Pomijając ciasta, deserki i letnie lody były napoje słodzone, likiery itp. Takim to sposobem mój organizm się przyzwyczaił, endorfiny były wytwarzane dzięki glukozowemu napędowi. Teraz próbując przejść na odwyk( tak to jest forma uzależnienia) w godzinach popołudniowych jestem nie do zniesienia, naprzemiennie smutna i zła, rzucam się po szafkach szukając swojej działki cukru. Dramat!

Jakie podjąć najpierw kroki? Poniżej kilka wskazówek, które w większości sprowadzają się do zrównoważonego jedzenia.
1. Staraj się jeść regularnie. Najlepiej w odstępach co 3-4 godziny. Kiedy jemy nieregularnie poziom cukru spada i wpadamy w pułapki kalorycznych przekąsek.
2.Wybieraj pełnowartościowe jedzenie. Cukier złożony w produktach pełnoziarnistych jest dużo zdrowszy od tego prostego, którym się napychamy jedząc przetworzone produkty. Energia utrzymuje się dłużej i jest spalana w odpowiednim tempie.
3. Nie zapominamy o śniadaniu. Oczywiście wybieramy pełnoziarniste pieczywo i białko, a nie czekoladowe płatki z mlekiem, które nie dość, że nie dostarczają energii to jeszcze podnoszą poziom insuliny. Owsiankę na talerz!
4. Dodajemy białko i zdrowy tłuszcz( ryby, oliwa z oliwek) do posiłków, pomagają regulować poziom cukru we krwi.
5. Zamiast cukru przyprawy. Poprawiają smak potraw, wybieraj cynamon, kolendrę czy gałkę muszkatołową. Dodatkowo cynamon obniża poziom cukru we krwi.
6. Przyjmuj suplementy. Niedobory witaminy D3 i kwasów tłuszczowych omega mogą potęgować ochotę na słodycze.
7. Uprawiaj sport. Naturalny wyzwalacz endorfin to po prostu porządnie się zmęczyć. I stres związany z odcięciem od słodyczy się zmniejsza.
8. Wysypiaj się. Kiedy jesteśmy zmęczone kawka z ciasteczkiem po południu to rytuał. Do poprawki!
9. Zadbaj o dobre samopoczucie. Obżeranie słodyczami często ma podłoże emocjonalne. Zajmijmy się czymś, nie myślmy o smutkach. Kiedy mamy dużo ciekawych spraw na głowie nie myślimy o czekoladzie.
10. Naucz się czytać etykiety.  Jeśli na etykiecie nie jest napisane cukier to wcale nie oznacza, że go tam nie ma. Syrop kukurydziany, sacharoza, melasa, turbinado próbują nam tylko zamydlić oczy skomplikowanymi nazwami, to również cukier!

     Co jeśli naprawdę, naprawdę nie da się wytrzymać? Możemy udać się do sklepu ze zdrową żywnością i pobuszować w dziale dla diabetyków. Polecam ciasteczka owsiane z żurawiną, pyszne! Rozwiązaniem jest też gorzka czekolada, można w kawałkach lub rozpuścić w mleku, na gorąco, na jesień. Zapewniam też, że po spróbowaniu czekolady  99% kakao odechce się wam słodyczy wogóle!
Teraz pora wprowadzić słowa w czyn. Najgorsze są pierwsze dwa dni, wytrwać i odzwyczaić organizm. Później trzeba tylko uważać na to co się je i zamiast czekoladowego ciasta z masłem, można zrobić marchewkowe z olejem i brązowym cukrem. Trzeba sobie jakoś radzić w sprawianiu przyjemności 🙂

P.S Tutaj nie chodzi o jakieś odchudzanie, bardziej o samopoczucie i zdrowie po prostu. Zaopatrzeni w duże ilości cukru nie możemy czuć się dobrze i być zdrowi, cukier przyczynia się też do spadku odporności, ponieważ utrudnia wchłanianie witaminy C do organizmu. Wygląd to sprawa drugorzędna.

Na podstawie Uroda (10.2012)

Jeszcze bardziej pod górkę…

       Jeszcze bardziej pod górkę czyli jak sami utrudniamy sobie fitnessowe cele robiąc błędy w ćwiczeniach.
Och,  to uczucie po wakacjach w domu, bez studenckiego budżetu tylko z pełną lodówką znowu mam na siebie niezłe nerwy. Już nie mogę się doczekać tych głodówek spowodowanych lenistwem, chociaż kuchnię mojej mamy uwielbiam. Ale nie o tym. Jak już postanowimy w przypływie jesiennej zawziętości po raz kolejny wziąć się za siebie, w związku z desperacją i poczuciem przymusu możemy popełnić wiele prostych błędów lub po prostu nie mieć  funu z ruchu( jestem na etapie, że nie mam go ewidentnie).
Let’s start!

1. Pokładanie się na maszynach. Jeśli stawiamy na siłownie, wiele osób w początkowej fazie ćwicząc opiera się mocno na rękach dotyczy to urządzeń takich jak rowerek czy stepper. Wtedy ciężar naszego ciała jest nierównomiernie rozłożony z naciskiem na kręgosłup, którego nie powinniśmy forsować w ten sposób. Zwracajmy uwagę na utrzymanie przez cały czas wyprostowanej sylwetki!

2. Rutyna. Przecież ważne,że wogóle ćwiczę. Niestety ćwicząc cały czas w ten sam sposób, po pierwsze nie całe ciało pracuje w ten sam sposób na nasz sukces. Po drugie przyzwyczajając się do ćwiczeń nasze mięśnie nie pracują już na naszą sylwetkę, tak jak na początku. Ważne by modyfikować ćwiczenia. Wystarczy pomyśleć na jaki rodzaj zmęczenia „narażamy” się na siłowni, a jak się męczymy tańcząc.

3. Pomijanie rozgrzewki i zakończenia treningu. Mój odwieczny problem. Bo jak już się zapędze do jakieś aktywności to po co marnować czas na rozciągania!? A to wielki błąd. Narażamy się na urazy, raz. Krew nie jest odpowiednio dotleniona i szybko się męczymy, dwa. I te zakwasy, wystarczy 5-10 minut marszu na zakończenie, a wypłukamy trochę tego kwasu mlekowego.

4. Marsz z hantlami. Kolejny mit, że im więcej na sobie tym więcej spalonych kalorii. Znów narażamy sie na urazy i obciążenie nie tych mięśni co trzeba. Marsz swoją drogą, a ćwiczenia siłowe osobno.

5. Stosowanie tylko ćwiczeń kardio. Polega on na
utrzymywaniu umiarkowanej intensywności ćwiczeń przez stosunkowo długi czas. Ćwiczymy na rowerkach, orbitrekach czy biegamy. To rada zwłaszcza dla osób po 30 roku życia kiedy ubywa nam z czasem tkanki mięśniowej dlatego ważne są ćwiczenia siłowe dla jej podtrzymania.

6. Zbyt wysokie tempo powtórzeń w treningu siłowym. Machamy tymi rękoma, hantlami byle skończyć już tą męczarnię. Nie da się. Znowu prosimy się o kontuzję, a poza tym trening jest nieefektywny. Wdech i liczymy do 2, wydech i liczymy do 4.

7. Sobotni zryw. Ta cholerna systematyczność. Apeluje do siebie i reszty świata- ćwiczmy systematycznie czyli 2-3 razy w tygodniu, z przerwami 24-48h. Ach życie…

8. Opijanie się. Wodą! Pijemy tyle ile pragniemy, nie na zapas gdyż to męczy, może prowadzić do skurczy. Nie róbmy z siebie atletów i nie bierzmy ze sobą napojów izotonicznych na 30 minutowy bieg. Nie potrzebujemy tego.

9. Brzuszki w stylu „wolna amerykanka”. O, też to lubię! W końcu się zginam, przyginam i czuje te mięśnie proste, skośne wszelakiej maści. Po raz kolejny to się nie przełoży na efekty. Sto brzuszków, a brzuszek okrąglutki. Musimy czuć napięcie między żebrami, a biodrami. Ćwiczymy powoli!

10. Niedopasowanie ustawień maszyny do możliwości. Maszyny w większości dostosowuje się do potrzeb klienta, do jego anatomii. Nie szarżujmy na wysokich obrotach, ani nie udawajmy, że wszystko wiemy, lepiej upewnić się u specjalisty.

     Koniec gadania, trzeba się wziąć do pracy. Koniecznie z uwzględnieniem zasad, aby nie robić błędów wyżej wymienionych. Pobiłam wszelkie rekordy w ich popełnianiu, zapewne przede wszystkim przez mój permanentny brak systematyczności. Obiecuję się poprawić i zachęcam do rachunku fitnessowego sumienia.

Na podstawie Shape (05/2009)