Bez kategorii

Upały level hard! Water please!

        Nie narzekamy w żadnym wypadku! Jeśli Ci się klimat nie podoba, zawsze możesz się wyprowadzić. Nie było słońca, pytaliśmy gdzie to lato? Mamy upały to modlimy się o deszcz. Zanim jednak krople deszczu dadzą uczucie chłodu na skórze, trzeba wytrwać w 30 stopniowych temperaturach.
         Jak to zrobić? Przede wszystkim woda, woda i jeszcze raz woda! Składamy się z wody, potrzebujemy jej, gdy w upały tracimy jej tak wiele z potem. Potrzebujemy jej żeby radzić sobie z obrzękami, bo wbrew pozorom to, że woda zatrzymuje się w organizmie w postaci obrzęków, nie oznacza, że mamy jej za dużo. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej jej potrzebujemy, żeby przywrócić prawidłowe krążenie!

       A co ja żaba, żeby pić wodę? Na szczęście jest sporo produktów, które również zawierają w sobie wysoki procent wody i jeśli już nie możemy znieść tej czystej możemy co nie co podmienić. Nie należy przesadzać, bo jeśli powinniśmy w takie upały wypić 2 i nawet 2,5 litra wody, to jednak większość powinna stanowić ta mineralna.

1. Woda mineralna z dodatkami. Dzbanek wody, dużo liści mięty, wygnieciony sok z cytryny, lód. Mój ulubiony zestaw. Nie przepadasz za miętą? Spróbuj melisę, czy bazylię. Zamroź owoce i dorzuć w postaci kostek lodu. Wkrój plastry ogórka. Możesz kombinować ile wlezie, nie ma dodatków, które się nie nadają, jeśli tylko je lubisz!
2. Arbuz. Nie bez przyczyny po angielsku mówi się watermelon. Niemal 92% zawartości arbuza to woda. Poza tym znajduje się w nim
mnóstwo magnezu, sodu, potasu, wapnia czy soli mineralnych, które
dopełniają niedobory tych substancji w naszym organizmie. 
3. Truskawki, brzoskwinie, mango, jabłka. Wszystkie
te
owoce zawierają dużo wody oraz obfite ilości potasu. Często tracimy
potas wraz z potem, warto więc uzupełniać jego ilości w organizmie.
Razem z sodem potas reguluje poziom płynów w organizmie, co pozwala
kontrolować krwiobieg i bicie serca.Możesz robić z nich koktaile, mrozić
i blendować z jogurtem jako naturalne lody. Nie dosładzaj, owoce są
wystarczająco słodkie. A cukier w upały to naprawdę nie najlepszy
pomysł.

4. Ogórek. W wodzie, surowy, w sałatkach. Ogórki składają się z wody aż w 95%.
Szklanka pokrojonego w plasterki ogórka potrafi nawodnić organizm w
takim samym stopniu jak szklanka wody. Ogórki oprócz wody zawierają kwas
kawowy, witaminę C, które pomagają zredukować swędzenie i złagodzić
podrażnienia skóry. Dlatego okłady z ogórka często stosuje się przy
oparzeniach słonecznych. Najlepsze
ogórki to te świeże, prosto z krzaka. 
5. Zielone sałaty. Surówki, sałatki greckie to idealne posiłki na upalne dni. Są sycące, a większość zielonych sałat zawiera naprawdę wysoką zawartość wody (nawet 90%).
6. Cukinia. To jedno z najlepiej nawadniających produktów, gdyż zawiera aż 95 procent wody. To warzywo jest niskokaloryczne,
dzięki czemu nasyci Cię bez dostarczania zbędnych kalorii.

7.Seler naciowy. Seler to 96 procent wody.
Seler jest naładowany witaminami, aminokwasami, minerałami i solami
mineralnymi, które wspomagają nawadnianie dwa razy skuteczniej niż
wypicie zwykłej szklanki wody. Nie przepadasz za posmakiem selera? Prosta sałatka, w której prawie go nie poczujesz: seler naciowy, jabłko, suszona żurawina, orzechy włoskie i jogurt naturalny! Naprawdę pyszna!
8. Kasze, ryż, owsianka. Jak? A tak, że w czasie gotowania pochłaniają dużo wody, którą potem zjadamy razem z posiłkiem. Jeśli lubicie jedzenie na gorąco w upały, dobrze wybrać właśnie te produkty.
Idźcie i nawadniajcie się! 🙂

Odkryj swoją wewnętrzną motywacje! W 7 minut!

Pewien profesor o uroczym nazwisku, mianowicie Michael V. Pantalon z Uniwersytetu Yale, stworzył metodę błyskawicznego wywierania wpływu czyli sposób jak namówić siebie i innych do zmiany. Co w niej jest takiego fantastycznego? Jest prosta, a jednocześnie bardzo głęboko sięga do naszego wnętrza. Wzmacnia autonomię motywowanego. Pozwala aby ludzie przekonali sami siebie.

Nie jeden raz próbowaliśmy dokonać zmian  w jakieś sferze naszego życia. Już nie chodzi nawet o dietę, ćwiczenia czy inne aspekty zdrowotne. Wierzę, że metoda Pantalona może być pomocna w każdej innej sferze jak asertywność, nieśmiałość czy sukces w biznesie. Może pomóc osobom, które już zdecydowały się podjąć krok do przodu jak i tym wiecznie kontemplującym.
Nierzadko wydaję nam się, że to ten dzień, ten poniedziałek, ten 1 stycznia – czas zmian i wprowadzania postanowień w życie. Ale za tydzień jest znowu poniedziałek, a za rok kolejny 1 stycznia.

Czego Ci zabrakło?
Zawsze mówię o sobie, że mam słabą silną wolę.
Ale może brakuje nam czasu, żeby tą zmianę ogarnąć, żeby się zastanowić czy teraz naprawdę jest ten czas. Jakie są najlepsze predyktory zmian zdrowotnych?
  • poczucie własnej skuteczności
  • oczekiwania dotyczące wyniku zmiany ( zrób bilans zysków i strat)
  • plan działania
Nie od razu Kraków zbudowano!

Mamy plan, plusy i minusy policzone no i bardzo tego chcemy, a jednak ciągle coś. Bo brak zmiany jest przyjemny. Chodziło tylko o figurę na te wakacje, a już przecież nie zdąże…
W tym momencie powinnieneś/aś usiąść spokojnie, dać sobie 7 minut i zadać sobie pytania Pantalona. Profesora który zmotywował mnóstwo ludzi do wszelkiego rodzaju zmian, ludzi z różnymi problemami, na różnych szczeblach kariery. Opierając się na dialogu motywacyjnym Millera i Rolnicka, a więc empatii, byciu z człowiekiem w procesie. Opracował metodę, która nie ma wskazywać ludziom dlaczego powinni coś zmienić, ale pytać ich, dlaczego mogliby chcieć coś zmienić. Subtelna, ale bardzo istotna różnica. Słowa zupełnie inaczej brzmią, kiedy ktoś nas nie poucza, tylko pyta. Pyta, a my odpowiadamy, mówimy to głośno a nie bijemy się z myślami.
Możesz zrobić to do spółki z przyjaciółką, możesz wybrać się do kogoś kto metodę zna. Praca z kimś jest o tyle wzbogacająca, że druga osoba parafrazując Twoje odpowiedzi przez co jeszcze głębiej do Ciebie dociera. Bo z jednej strony Ty mówisz głośno, a jeszcze dodatkowo ktoś to powtarza.
Ale do rzeczy, po kolei. 
METODA MOTYWACJI BŁYSKAWICZNEJ PANTALONA
  1. Dlaczego mógłbyś dokonać zmiany? (lub, gdy chcemy wpłynąć na samych siebie: Dlaczego mógłbym dokonać zmiany?)
  2. W jakim stopniu jesteś gotowy na zmianę? (oceń na skali od 1
    do 10, gdzie 1 oznacza całkowitą niegotowość, a 10 ? całkowitą
    gotowość)
  3. Dlaczego nie wybrałeś mniejszej liczby? (lub, gdy osoba
    motywowana wybrała „1”, zadaj pytanie numer 2 odnośnie mniejszego kroku w
    kierunku zmiany, bądź też spytaj: Co byłoby potrzebne, aby „1” zmieniło
    się w „2”?)
  4. Wyobraź sobie, że nastąpiła zmiana – jakie byłyby jej pozytywne skutki?
  5. Dlaczego te skutki są dla ciebie ważne?

    * po każdej odpowiedzi zadaj sobie jeszcze kolejne pytanie „Dlaczego”. Nawet 5 razy!
    Np. Chcę schudnąć, żeby móc kupić sukienkę, która mi się podoba.
    A dlaczego chcesz mieć tą sukienkę?
    Bo jest ładna i mogłabym w niej gdzieś wyjść.
    A dlaczego chciałabyś gdzieś wyjść w tej sukience?
    Mogłabym poznać kogoś fajnego, a nie siedzieć ciągle w domu.
    A dlaczego chciałabyś kogoś poznać?
    Bo czuje się samotna, niedowartościowana, ciągle spędzam czas sama.
    Już wiesz dlaczego tak naprawdę potrzebujesz tej zmiany? Czego Ci brakuje? Od zwykłej sukienki można przejść do wnętrza siebie i zrozumieć dlaczego tak naprawdę potrzebujemy tej zmiany.
  6. Jaki jest następny krok, jeśli takowy istnieje?
 Może wydaje się to głupawe, ale sprawdziłam na sobie, że jedno pytanie, ale na tyle pogłębione może zupełnie zmienić perspektywę patrzenia na „problem”.
Metoda może i łatwa, ale spojrzenie głęboko w siebie łatwe nie jest. Ale niezwykle pomocne. A przede wszystkim bardzo motywujące. Nie na tydzień, ale naprawdę na długo. 
Bo ilekroć przypomnisz sobie „dlaczego”, możesz mieć ciarki. Ciarki z obawy, ale i z wiary w zmianę i ekscytacji nową drogą.

Spróbujcie!

Kiedy nóżka tupie, to główka też pracuje!

        Dużo się mówi o pozytywnym wpływie uprawiania aktywności fizycznej w kontekście zdrowia, zarówno w profilaktyce jak i w leczeniu. Owszem, prawda najprawdziwsza! Ale może wśród Nas są osoby, takie typy nerds, którzy nie ćwiczą, bo ich światem jest nauka. Wyszli by pobiegać, jeszcze by się potknęli porażeni światłem dnia, skończyło by się skręceniem kostki. No i po co? Maraton ich nie kręci za to, zera i jedynki tak. Albo są i tacy, zapracowane korpoludki, którzy są tak zmęczeni po pracy (jeśli oczywiście uda im się być po pracy), że nie ma takiego bata, który ich zmusi do ćwiczeń. Ale o co mi chodzi? O to, że nie trzeba być wyczynowcem, a konieczny jest regularny wysiłek fizyczny poza chodzeniem po schodach. O to, że nie zdajemy sobie sprawy jaki wpływ ma wysiłek fizyczny na pracę naszego mózgu. Żeby dobrze pracować, trzeba się dobrze czuć. Potrzebujecie naukowych dowodów?

Nie zrobi się z głupiego mądrego trzema pompkami, ale można podtrzymać niektóre z funkcji poznawczych na wysokim poziomie do późnych lat, a chyba każdy chce być NIEŚMIERTELNY! (Słaby żart prowadzącej).
Do rzeczy:

  • Ruch pomaga w powstawaniu nowych komórek nerwowych w mózgu. Oczywiście należy je podtrzymywać przy życiu aktywnością umysłową, bo inaczej obumierają. Jednak namnożyć można na siłowni, a potem wio do książek.
  • Bez względu na wiek, aktywność fizyczna sprzyja utrzymaniu pamięci na wysokim poziomie. Dodatkowo podniesiesz zdolność do logicznego myślenia oraz umiejętność planowania.
  • Wysiłek fizyczny przyspiesza pracę serca, serducho wypuszcza do mózgu więcej aminokwasu l-trypofanu, który jest prekursorem serotoniny. A jak wiemy odpowiada ona za radosny nastrój. Szczęśliwy mózg to dobrze pracujący mózg!
  • Ćwiczenia pomagają walczyć z depresją, między innymi poprzez proces o którym wyżej. Poprawiają wygląd, kondycję, zdrowie co wpływa na naszą samoocenę. Oczywiście nie w przypadku tak zaawansowanej depresji, że chory nie ma siły kiwnąć palcem. Ale na „doła” działa fenomenalnie!
  • Badania wskazują również na pomocne działanie intensywnych ćwiczeń w walce z niepokojem czy atakami paniki, zmniejsza się ich częstotliwość. Dlatego właściwie to dobre wyjście uciekać na widok pająka, jeśli przejawiamy fobię na te miłe zwierzątka 😉
  • Ruch pomaga zapobiegać efektom demencji i choroby Alzheimera, oczywiście w kontrolowanych warunkach, opóźnia je i łagodzi. Wysiłek działa też wyciszająco w przypadku dzieci z objawami ADD (zespołu deficytu uwagi).
    Przy okazji Alzheimera, i walki z nim, polecam świetny film z Julienne Moore „Still Alice”.


  • Badania dowodzą też pozytywnych rezultatów uprawiania sportu wśród młodzieży. Nastolatki są mniej impulsywne, przez co czują się szczęśliwsze i osiągają więcej sukcesów. Także, STOP zwolnieniom z WF-u.
  • Osoby regularnie ćwiczące lepiej sypiają. Sport działa, regulując produkcję melatoniny w mózgu i dzięki temu poprawia sen. Trzeba jednak pamiętać żeby ćwiczyć co najmniej 4 godziny przed pójściem spać, żeby adrenalina opadła.
  • Aktywność fizyczna pomaga kobietom w walce z hormonami. Zalecana zarówno w czasie ciąży, perimenopauzy, menopauzy czy po prostu przed miesiączką. Oczywiście należy dostosować aktywność do energii jaką wtedy dysponujemy, natomiast z pewnością sport załagodzi wszystkie nie do końca uzasadnione kłótnie ze światem.
  • Last but not least! Regularna aktywność fizyczna wpływa na wydłużenie życia, bardziej niż zdrowa dieta ( o której też należy pamiętać!).

    Nie można mieć wszystkiego. Gdybyśmy robili wszystko by zachować młodość i sprawność umysłową do późnych lat pewnie byśmy wylądowali w końcu w szpitalu, ale w psychiatrycznym. Natomiast dieta, sport i szczęśliwe długie życie są bez wątpienia ze sobą powiązane. Nie żałujmy na starość, że nam źle. Społeczeństwo jest coraz bardziej siedzące, więc dbajmy o siebie, żeby na starość pamiętać kto puka do drzwi. 😉

    źródło: www.natemat.pl

    Zakończę Gombrowiczem: Nic tak nie wpływa na ducha, jak ciało. 

     

    A wszystkie te dowody są skrótem z książki „Zmień swój mózg, zmień swoje ciało” G. Amena neurologa klinicznego, psychiatry.

Bo dieta i ćwiczenia to nie wszystko!

             Niektórzy katują się ćwiczeniami, interwały, siłowe, piątek, świątek i niedziella. Inni przychodzą na tryb, nie jem. Słodyczy nie jem, tłustego nie jem, w ogóle nie jem. Na szczęście, mam nadzieję, to już wyjątkowe sytuacje. Większość trenerów, edukatorów, dietetyków, person medialnych podkreśla, że tylko łączenie odpowiedniej diety z aktywnością fizyczną to pójście dobrą drogą. Jasna sprawa! Ale pojadę teraz frazesem, jeszcze pewnie nie do końca dostosowanym do sytuacji….ale to tak jak z miłością. Nie wystarczy wziąć dwójkę ludzi i będzie Romeo i Julia, miłość do grobowej deski. Albo przynajmniej na 2 lata. Potrzeba czegoś więcej…chemii, feromonów, Bożego błogosławieństwa, albo przynajmniej błogosławieństwa rodziców. Jakkolwiek zdrowy styl życia to nawyki, nie tylko zdrowego jedzenia i ćwiczeń ale ich odpowiednich proporcji i dbania o higienę duszy, relaks i regeneracje. A my to olewamy, bo nie ma czasu, bo trzeba się zająć czymś „pożytecznym”. A jaki będziesz miał pożytek z rozchwianego ciała? No gór nie przeniesiesz!

Jakie to nawyki należy wprowadzić?

1. Szklanka ciepłej wody rano. Sama woda, z cytryną, z imbirem, dla hardcore’ów z kurkumą. Po co, żeby rozchulać metabolizm od rana, obudzić wnętrzności. A podobno kobiety robią się piękne i wieczne młode, ale jeszcze nie mogę potwierdzić.

2. Łyżka oleju lnianego z rana. Primo dostarczamy już spoko kwasy organizmowi, olej lniany ma naprawdę dobrą proporcję omega 3:6. Ale ważniejsze, działamy na kosmki jelitowe, które się regenerują, a nie gwałcimy je od rana mocną kawą. Nie lubią tego, dziurawią się i nie wchłaniają składników odżywczych jak trzeba. A nas trapią wzdęcia, niestrawności. Niektórzy twierdzą, że łycha oleju obniża cholesterol, ale biorąc pod uwagę, że wpływ cholesterolu zjadanego na ten we krwi to podobno bujda- najnowsze badania, ten argument sobie darujmy.

3. Skoro już tłuste przyjęte, dobrze łyknąć witaminę D. Bo na pewno już zbadaliście i się okazało, że macie niedobory. Ale przyjmujemy z tłuszczami! Żeby kości nie bolały, ćwiczyć się chciało, nie zipieć, nie chrypieć, suplementujemy!

4. Ćwiczenia z rana jak śmietana. Z jednej strony są dobre na utratę kilogramów, bo na czczo spalamy tłuszcz już od pierwszych minut treningu. Z drugiej strony wystarczy poświęcić kilka minut na kilka prostych, rozgrzewkowych ćwiczeń. Skłony, rozciągania, pajacyki. Po co? Pobudzamy krążenie, organy pracują, metabolizm się rozgrzewa i dobrze ciągnie przez cały dzień.

5. Pamiętaj o oddechu. Stres nas zjada? Not true! On nam dodaje kilogramów. Zestresowany organizm, chce sobie zrobić dobry okładzik z tkanki tłuszczowej, żeby żadne wrogie wojska się do niego nie dobrały. Na wszelkie zło i gorsze dni, zbiera sobie zapasy i układa w fałdki. Dlatego dieta nie może być stresem, dlatego nie możesz się głodzić. To ma być dobry czas zmian. A pomóc może głęboki oddech przeponowy. 10 wdechów rano i 10 wieczorem. Przeponowy to taki, że kiedy położysz książkę na brzuchu to ma się unosić i opadać w dół podczas oddychania. Co jeszcze możesz zrobić? Sama znajdź na siebie sposób! Muzyka, wizualizacje relaksacyjne, spacer. Znajdź czas każdego dnia, żeby być off przez kilka minut odklej się od telefonu, komputera czy telewizora. Odstresuj ciało, uwolnij umysł!

6. Masaż czy szczotkowanie ciała. Z jednej strony to moment błogiego relaksu. Masaż pozwoli odpocząć pospinanym, zestresowanym mięśniom karku, pleców. Różnica jest duża i łatwo zauważalna. Natomiast szczotkowanie ciała możesz wykonać na sucho lub myjąc się pod prysznicem. Wystarczy szczotka z miękkim włosiem, czasem ma masujące dodatkowe końcówki, możesz też użyć specjalnej, szorstkiej rękawicy. Masując brzuch, uda i pośladki pobudzasz krążenie limfy, i w ten sposób możesz wyrollować różne cellulitowe grudki, krążąca limfa w środku też wymiecie wewnętrzne pozostałości. Warto zainwestować raz na jakiś czas w drenaż limfatyczny.

7. Sauna. Dobrze jest się czasem wypocić, nie tylko na treningu. Sauna to świetna opcja na relaks, regeneracje i pobudzenie ciała do działania. Płynie w nas gorąca krew jak to śpiewała niezawodna Becia!

8. Pamiętaj, żeby organizm mógł spalać tkankę tłuszczową potrzebny jest tlen. Nie ma innej opcji. Dlatego lepiej ćwiczyć na dworze. Z tego powodu ważne jest głębokie oddychanie podczas ćwiczeń. To jak ze świecą. Nie będzie się palić, jeśli odetniemy dopływ powietrza.

9. Pij wodę! Dużo wody! Woda dobra na wszystko! Nie rozstawaj się z butelką wody. Do każdej filiżanki kawy i lampki alkoholu wypijaj 2 szklanki wody. Odwodniona skóra jest szara, szorstka, tworzą się obrzęki. Po co sobie to fundować?

10. Uśmiech, pozytywne nastawienie. Nie zapominaj o przyjaciołach. Znajdź pasję. Postaraj się nie narzekać. Wiem, Nas Polaków ciągle coś boli i wszyscy mamy raka. Pilnuj się i ugryź w język jeśli będziesz chciał wyrazić negatywne zdanie. Nie pożeraj dobrej energii innych ludzi. Sam rozdawaj dobrą energię. Wierz w siebie i próbuj!

Byle by Nas piorun nie trafił! 😉

Bo nawet kiedy staramy się żyć w harmonii ze światem niczym tybetańscy mnisi, świat czasem się na nas wypina.

Wydawać by się mogło, że ludzie dzielą się na szczupłych,szczęśliwych i grubych, nieszczęśliwych. Ale na odwrót też się zdarza, bo każdy może mieć gorszy dzień. Psychologicznie zabrzmiało by to: masz prawo być smutna! No właśnie….

źródło: świat-obrazków.pl

Pełnia szczęścia i zawsze świecące Słońce.
Kiedy zmieniamy styl życia ładnie jemy, ćwiczymy jesteśmy takie „hej, ho do przodu”. Suplemenciki, planowanie dnia, pląsamy jak rusałki, rozdajemy uśmiechy na prawo i lewo. Stajemy się wielką toczącą się kulą szczęścia, nie ma przeszkód, nie ma ścian. Zawsze przypominają  mi się kadry z Bridget Jones, kiedy bohaterka mimo, że popadała ze skrajności w skrajność, to kiedy miała swoje chwile szczęścia świeciła tyłkiem w mini spódniczce z totalną premedytacją. Ale doły też miała totalne.

Ulubione!

Bo nawet kiedy staramy się żyć w harmonii ze światem niczym tybetańscy mnisi, świat czasem się na nas wypina. Pojawiają się nagłe rozstania, albo uświadamiamy sobie, że rozstań nie ma, bo nie ma się z kim rozstawać. Widzisz ludzi, którzy idą do przodu, a Ty nie możesz ich dogonić, nawet jeśli byś wsiadł na rower. To jest dzień, w którym każda dziewczyna jest od Ciebie ładniejsza, a każdy facet okazuje się być frajerem, albo gorzej  przystojnym, zajętym frajerem. Masz katar, boli Cię w krzyżu, a każdy coś od Ciebie chce, przy czym nikt nie zapyta jak się czujesz. A Tobie nawet rano kawa nie smakowała, nie mówiąc o tym, że nie ma szans, żebyś się na czymkolwiek skupiła, bo myślenie tak strasznie Cię męczy.

I wtedy zwracasz się w kierunku, w którym nie powinnaś….
Ku szafce ze słodyczami, ku zamrażarce z lodami. Siedzisz zawinięta w koc, wcinasz i wymyślasz wymówki dlaczego nie zrobisz dziś treningu. Nie. Wróć. Siedzisz zawinięta w koc, wcinasz i nie myślisz o diecie, ani o ćwiczeniach. Bo cała JA jestem obolała. Tylko chandra człowieka, który już zaczął zmieniać nawyki żywieniowe, staje się uświadomiona, kiedy go zemdli o tej ilości lodów, bo się odzwyczaił. I wpada w panikę, bo ….
WSZYSTKO zepsułam,
już NIC mi się nie uda,
po CAŁEJ diecie,
jestem BEZNADZIEJNA.
Uniesieni lekko poprzez rozweselające highowe działanie cukru, popadamy w otchłań doła głębokości Rowu Mariańskiego.
Myślenie czarno białe jest charaktertstyczne dla tych wszystkich „szybkich” diet, gdzie oczekujemy rezultatu teraz i na zawsze, a jak się nie uda to też koniec teraz i na zawsze.
Racjonalne podejście do zmiany stylu życia, musi przewidywać plan B, na gorsze dni, na dni rozpusty, na bajeczne wakacje.

Nie jesteś beznadziejna! Masz gorszy dzień, możesz go mieć i możesz sobie z nim poradzić. Popuściłaś pasa, bo czułaś, że nie wytrzymasz? Ok, ale zaplanuj co dalej, a nie rób wielkich oczu i nie pogrążaj się w rozpaczy, bo stamtąd faktycznie o krok, żeby zrezygnować.
Co robić?
1. Weź sobie dzień wolny od wszystkich założeń. Każdy potrzebuje czasem się wyplątać z sieci planu, ale…
2. Zaplanuj powrót, postaraj się podkręcić plan aktywności fizycznej, żeby wyrównać bilans, uwolnisz nieco głowę od wyrzutów sumienia. Ale w żadnym wypadku nie głoduj, ale chyba tę zasadę znasz!
3. Wróć do równowagi, żeby cheat day nie przeszedł w cheat week.

Żeby nie radzić sobie z dołem tylko lodami i alkoholem (rymuje),
możesz spróbować:
1. Przespać gorszy dzień. Zawsze zostaje mniej czasu na jedzenie, a wysypianie się wpływa na metabolizm.
2. Popłacz sobie w poduszkę, ja akurat wierze w oczyszczającą siłę łez. Jak już wszystko wypłacze, to zaczynam widzieć światełko w tunelu.
3. Pachnąca kąpiel z solą, olejkami, świeczkami z ulubioną muzyką w tle. Wyłącz myślenie, przynajmniej spróbuj.
4. Muzyka. Może jednak zdecydujesz się chociaż pójść na spacer,załączając swoje ulubione piosenki. Na pewno masz playlistę, która jest w stanie podnieść Cię na duchu. Nie musi to być energiczna lambada, masz dzień refleksji, możesz słuchać smutnych piosenek.

5. Pogadaj z kimś, kto Cię przywoła do porządku. Nie polecam równie zdołowanych przyjaciół, kiedy ktoś mówi, że jemu też źle, może to mocno wkurzyć. Ci super radośni, też bywają trudni w kontakcie, bo nie rozumieją. Ale prawdziwi przyjaciele rozumieją, i znają na tyle by wiedzieć jak wesprzeć. Tego się trzymajmy. Jesteś introwertykiem, może wolisz pocierpieć w samotności.

źródło: fb/dzień z życia introwertyka

 Daj sobie czas. Wróć do równowagi. Pilnuj się, bo jeśli te doły zdarzają się często, może trzeba pogadać ze specjalistą. Może warto zrobić badania, i sprawdzić czy nie masz jakiś braków. Ale napewno masz w sobie dużo siły i szybko się pozbierasz, a kiedy wrócisz na dobrą drogę bez przetworzonych słodyczy i fast foodów, zaczniesz regularnie trenować, to ewentualne doły załatwisz kopem z półobrotu! Regularność aktywności fizycznej, podkręca motywacje, uzależnia i w ten sposób nie potrzebujesz innych dopalaczy.

 Ale nie będę się kłócić, bo wiem, że czekolada najlepiej nas,kobiety, rozumie! 🙂

Kiedy w sklepie chcą nas otruć…

Uwaga!
Robiąc ostatnio zakupy w jednym z porządniejszych, dużych sklepów, który ma bardzo rozbudowany dział ze zdrową żywnością z przerażeniem w oczach na tychże półkach zauważyłam małe i duże butelki, naprawdę dobrej jakości, oleju lnianego. I strasznie mi się przykro zrobiło, bo sobie pomyślałam, z jednej strony przyjdzie człowiek, który gdzieś tam przeczytał o dobrych właściwościach oleju, albo gorzej ktoś, lekarz poradził mu picie oleju aby usprawnić działanie jelit, zobaczy ten polecany olej, zapakuje do koszyka i kupi. No i będzie używał zepsutego, zjełczałego oleju!!!!

BO OLEJ LNIANY TRZYMAMY W LODÓWCE, OTWIERAMY I ZAMYKAMY SZYBKO, ŻEBY NIE DOSTAWAŁO SIĘ POWIETRZE, STARAMY SIĘ ZUŻYĆ GO W CIĄGU 3-4 TYGODNI, DLATEGO DOBRE KUPOWAĆ W MAŁYCH BUTELKACH. NIE SMAŻYMY NA NIM, JEMY SUROWY!
Więc do cholery jak się chce prowadzić sprzedaż żywności, to powinno się wiedzieć jak ją przechowywać! Z drugiej strony to nie jest produkt codziennego użytku, jeśli ktoś go kupuje to mam nadzieję, że doczyta jak go używać i będzie wiedział, żeby takiego stojącego na zwykłej półce nie brać. Więc straci sklep, bo nikt im tego palcem nie tknie. Ale sprzedawanie zepsutych produktów jest po prostu nie fair!
Wy już będziecie wiedzieć co i jak z olejem lnianym, przestrzegajcie innych, szkoda sobie robić krzywdę wynikającą z naszej niewiedzy i wprowadzania nas przez sprzedawców w błąd.
ZWŁASZCZA, ŻE ŹLE PRZECHOWYWANY, ZA DŁUGO, W CIEPLE I KIEDY DOSTARCZAMY MU TLENU,  ROBI SIĘ TOKSYCZNY! Nie dość, że sobie nie pomagamy jego zdrowotnymi właściwościami, to dodatkowo porządnie możemy sobie zaszkodzić.

Olej najlepiej dodawać do sałatek. Mówi się też o jego właściwościach w walce ze zbyt wysokim cholesterolem. Na pewno może pomóc naszym jelitom, zwłaszcza nadwyrężonym przez antybiotyki i twarde, połykane duże kawałki pokarmów, kosmkom jelitowym. Ja osobiście w jednym i drugim celu zaczęłam stosować picie 1 łyżki oleju rano na czczo. Niestety trudno mi potwierdzić skuteczność, bo dodatkowo staram się o zdrową dietę i aktywność fizyczną, więc trudno określić co najbardziej pomoże. W każdym razie nie zaszkodzi i dobrze urozmaicić dietę w olej lniany. Najlepiej dobrej jakości, czyli wysokolinolenowy, tłoczony z tradycyjnych odmian lnu oleistego. Co to znaczy? Taki olej ma wyższy stosunek kwasów omega 3 (lepszych) do omega 6. Im więcej omega 3, tym lepiej. Rynek zalewają jednak produkty niskolinolenowe, gdzie proporcja jest mocno zaburzona, wręcz BEZNADZIEJNA i NIEWARTOŚCIOWA. Najlepsza odmiana to „Szafir”. To na oleju tłoczonym z tej odmiany jest oparta głównie przeciwnowotworowa dieta Dr Budwig. Więcej o tej diecie tutaj.
Poniżej proporcje kwasów omega w zależności od jakości oleju.

źródło: www.wparku.pl

Podsumowując olej lniany musi być:
– dobrej jakości,
– trzymany w lodówce,
– szybko zużywany,
– nie stosowany w wysokich temperaturach,

Swoją drogą w tym tygodniu olej ma być w Biedronce, wiecie może czy oni o to zadbali?

Nie tylko od Święta i nie tylko święcone!

Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, i niezmiennie kojarzy się z jajkami. W możliwie przeróżnych wariacjach, ale najwięcej jest tych ugotowanych na twardo,  kolorowych. Moja ulubiona wersja z buraczkami z chrzanem. Czy to dobra opcja, znaczy zdrowa? Oczywiście, że tak! Jajko = Wielka Moc!

Pokutuje opinia, mit, że jajka to bomba cholesterolu, że nie powinno się ich jeść zbyt często, że nie mają związku z odchudzaniem. 

Mit #1 Owszem jajka zawierają sporą ilość cholesterolu, powiedziałabym nawet, że dużą. Jednak spożywany cholesterol, to nie ten sam, który znajduje się w surowicy krwi. Na tej drodze mamy jeszcze trochę procesów do przejścia. A wysoki całkowity cholesterol we krwi, nie musi oznaczać rezygnacji z tłuszczu i oczekiwania na zawał serca. Mamy cholesterol LDL- to jest ten zły, czyli smalce, boczki, śmietany i HDL- ten dobry podnoszą go produkty bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe czyli ryby, awokado. Jajko wbrew opiniom zawiera więcej dobrych tłuszczy niż złych! Jak we wszystkim trzeba znać umiar, jeśli masz podwyższony poziom HDL oszczędzaj się w konsumpcji jaj do 2-3 tygodniowo.

Mit #2 To nie tłuszcze rujnują nasze zdrowie i starania o szczupłą sylwetkę. Tak bardzo skupiliśmy się na tłuszczach, że pozwoliliśmy aby panoszył się cukier. A tak w ogóle to jajko przede wszystkim jest najlepszym źródłem białka. Określając jakość białka w procentach to właśnie jajko ma równe 100%! Oznacza to, że zawiera najlepszą kompozycję aminokwasów. A jak wiemy białka są budulcem organizmu, dlatego należy dbać o jego ilość i jakość w diecie. Najnowsze wskazania WHO pozwalają na 10 jaj tygodniowo! Dotyczy to oczywiście osób, które nie mają alergii na białko jajka, a to dość uczulające białko. Dlatego u dzieci rozpoczyna się od podawania żółtka. 

To nie może być niezdrowe! 🙂

Mit #3 Czy jajka wpływają na redukcję masy ciała? Nie są magicznym produktem, ale…  zdrowe i sycące. Są przy tym niskokaloryczne. 

Jajko
ważące ok. 50 g dostarcza 75
kcal i aż 6,2 g białka.
 Więcej białka i łatwiej
przyswajalnego zawiera żółtko.

Jajka
to również bogate źródło witaminy A, E, D i K oraz B2 i
B12,
kwasu pantotenowego i składników mineralnych: fosforu, potasu, wapnia,
żelaza, magnezu. W żółtku jest luteina, która chroni oczy
przed szkodliwym promieniowaniem UVA i UVB, zapobiega zwyrodnieniu
plamki żółtej i poprawia widzenie. Dodatkowo kiedy chcemy przyspieszyć nasz metabolizm dobrze jeść rano i na kolację produkty białkowe, dlatego jajecznica na śniadanie jest świetnym rozwiązaniem. 
Ciekawostki!
A kura, a kaczka! Co z innymi jajami?
Kacze- mogą być nawet 2 razy większe niż kurze i mają twardszą skorupę. Jest w nich też dwa razy więcej kwasu foliowego i zdrowych tłuszczy. Niestety częściej niż kurze bywają zarażone salmonellą. 
Przepiórcze– te malizny kryją w sobie moc, więcej żelaza i witaminy A. Co miłe, ich białko nie uczula! 
Co z oznaczeniami?
Cyfry od 1 do 3 – Najlepsze są 1, czyli kury szczęśliwe i wolno biegające. 3 – ptaki trzymane w ciasnych klatkach i dobrze, że mają ślepka po dwóch stronach bo nic by świata nie ujrzały!
Trudno oczywiście stwierdzić do końca czy kury szczęśliwe znoszą zdrowsze jajka, bardziej bym poszła w stronę tego co te kurki jedzą, czy pasza nie jest nafaszerowana świństwem. Bez wątpienia jest różnica, widać po żółtku, kiedy mamy jajko z pewnego źródła a kupne. Polecam szukać domowego chowu i tam się zaopatrywać.

Klasa A, B, C – A ekstra- rzadko spotykana klasa super ekstra mega na wypasie świeżutkie prosto z grzędy, ale w sklepach głównie A i B – czyli takie przeciętne, ale dobre. C nie mają prawa leżeć na półce.
Wolne od GMO – chodzi oczywiście o dokarmianie paszą modyfikowaną, nie wiemy jeszcze dokładnie jaki może być wpływ, ale lepiej wybierać te wolne, dobrze wiemy jak wiele krwi napsuły nam kurczaki faszerowane antybiotykami, które wywracają do góry kołami gospodarkę hormonalną już u dzieci! A czy skorupka jajka nas przed tym ochroni? Chrońmy się sami!
Kolor– nie ma udokumentowanych treści na temat jakości czy smaku jajek ze względu na kolor skorupki. To raczej kolor upierzenia kury ma wpływ na to jaki kolor jajek zniesie! Kolor żółtka może zależeć od paszy. Jasno żółte karmiona kura pszenicą, prawie pomarańczowe po kukurydzy. A kukurydza może być modyfikowana, jest tańsza, dlatego kupne jajka mają niestety takie właśnie żółtka.
Ciekawostka! Ugotowane świeże jajko gorzej się obiera, natomiast robiąc beze, świeże białka również dłużej się ubijają. Im więcej pracy musimy włożyć, z tym lepszym jajem mamy do czynienia! 😉
Generalnie:
– nie bójmy się jajek, jedzmy nie tylko w Święta,
– jeśli mamy problemy z cholesterolem HDL nieco rozpustę ograniczmy,
– lepiej znaleźć Pana Miecia, który hoduje kurki i mieć jajko nie taśmowo produkowane, ale od kury dziobiącej zieloną trawkę. 
– Jajka ugotowane na miękko są lżej strawne niż ugotowane na twardo,
ścięte na parze – niż usmażone na tłuszczu. Białko jest łatwiej trawione niż
żółtko – mogą je jeść osoby na diecie lekkostrawnej.

Wesołego Jajka Wszystkim! I zdrowej rozpusty! I pogody, żeby te kalorie wyspacerować! 🙂

Likwidujemy chemię w jedzeniu: kostka rosołowa i wegeta

Nie ma rosołu bez….? Kury, bądź wołowinki, włoszczyzny w tym podpalonej cebulki, liścia, ziela no i kostki rosołowej! Mmmm ten zapach co się roznosi po kuchni, a już na pewno ten smak. Tak się odróżnia niedziele od pozostałych dni tygodnia. Mogłabym spokojnie żyć bez rosołu, nawet orientowałabym się w tygodniu, ale dla wielu z nas to jak ogórek bez pomidora, Wielkanoc bez babki i Wigilia bez karpia. Rosół to samo dobro, nie bez przyczyny bulionem traktuje się rekonwalescentów. Ale, no właśnie, ale wszystko psujemy kostką i wegetą….

Co mamy w składzie popularnej kostki rosołowej?


Otóż cytuje: sól, tłuszcz roślinny, wzmacniacze smaku: glutaminian monosodowy, inozynian disodowy, guanylan disodowy, skrobia, tłuszcz kurzy (3%), aromaty (w tym gorczyca), kurkuma, marchew, cukier, ekstrakt drożdzowy, natka pietruszki, nasiona selera, kwas cytrynowy, ekstrakt mięsa kurzego (0,01%), barwnik: karmel amoniakalny.

* glutaminian monosodowy – E621 – Jest to związek aminokwasowy wywołujący uzależnienie, który przechodząc poprzez komórki śluzowe do krwi a dzięki temu bezpośrednio do mózgu, szkodzi i zakłóca prace mózgu. Dzieje się tak, ponieważ molekuły glutaminianu ze względu na swoją wielkość bez oporu przekraczają barierę krew-mózg (blood-brain barrier). Działanie: może nasilać problemy astmatyczne, powodować bóle głowy, przyspieszone bicie serca, pogorszenie wzroku, nudności, bezsenność, osłabienie, otyłość.

Produkty, które mają skład dłuższy niż kolejki do lekarzy, gdzie na przodzie są wzmacniacze, a przy końcu śladowe ilości przypraw, one po prostu nie mogą być dla nas dobre.
źródło:napieramy.pl

Co robić? Jak żyć?

Cierp i jedz niedoprawione! 
Żartowałam 🙂
Po prostu zrób własną, uniwersalną przyprawę rosołowo-zupno-potrawowo wszelką. 
Potrzebujesz:
  • suszoną włoszczyznę (znajdziesz praktycznie w każdym, nawet osiedlowym sklepiku),
  • sól morską, jeśliś zamożniejszy możesz wybrać himalajską (taka różowa, w niektórych sklepach lub tych ze zdrową żywnością)
  • kurkumę (robi ten piękny kolor, który ma „wegeta”, dodatkowo jest jednym z super foods, ma wiele prozdrowotnych właściwości i możemy dzięki niej robić, różne fikuśnie zółte potrawy, nasz naturalny barwnik i codzienna dawka zdrowia. Kurkuminy w niej zawarte mają sile właściwości przeciwzapalne. Coraz więcej badań wykazuje ich znaczenie w przeciwdziałaniu rakowi, a w niektórych rodzajach nowotworów np. raka piersi, ma właściwości niszczenia komórek wroga. Dla przyswajania musi być połączony z pieprzem czy papryką.)
  • kozieradkę (nie tylko dostosowania zewnętrznego na wypadające włosy, to zioło dobrze sprawdza się w kuchni, a zwłaszcza w naszej mieszance, bo ma specyficzny „rosołowy” zapach, więc tylko do potraw „wytrawnych”. Do wegety jak znalazł. Kozieradka wspomaga trawienie, wspiera przy wzdęciach, chroni wątrobę, pomaga przy pasożytach układu pokarmowego, działa przy zaparciach. Samo dobro.)
  • suszony lubczyk – rosół bez magi? No way!
    źródło:urodaizdrowie.pl

    Wrzucasz jarzynkę i sól do jakiegoś sprzętu mieląco-miażdżącego typu termomix. Dokładasz przyprawy, mieszasz, przesypujesz do jakiegoś zamykanego pudełka. Powstaje proszek bez żadnego E, bez barwników, za to zawierający 100% naturalnych, zdrowych ziół, które nie tylko dodadzą smaku potrawom, ale wspomogą trawienie po obfitym niedzielnym obiedzie. Oczywiście można jej używać do wszystkiego, do czego nam pasuje! Nie tylko do rosołu. 🙂 Następna zupa bez chemii poproszę!

    Więcej o chemii w jedzeniu? Tutaj

Dlaczego musisz zbadać poziom witaminy D?

źródło: www.supermarketq.com

….bo prawdopodobnie, jak około 90% Polaków cierpisz na jej niedobór. Oczywiście możesz od razu rozpocząć suplementacje. Tak, tabletki. Niestety nasza strefa klimatyczna nie obfituje w wystarczającą ilość słonecznych dni w roku. Poza tym, przecież się nasmarowujemy filtrami, żeby znowu raka nie dostać…Oczywiście Słońce to samo dobro i należy buźkę do niego wystawić, ale to za mało. W jedzeniu nawet super hiper ekstra też mało. W tym przypadku, jak ogólnie nie jestem zwolenniczką, polecam suplementację. Dlaczego? Gdyż jej brak naprawdę Nas dołuje i utrudnia życie…

        
         Przede wszystkim witamina D, a raczej jej brak koreluje z otyłością, cukrzycą, chorobami sercowo-naczyniowymi, chorobami autoimmunologicznymi, czyli właściwie z większością jednostek chorobowych. 

  • Oczywiście najbardziej znanym skutkiem niedoboru wit D jest krzywica, dlatego tak dbamy o jej poziom u dzieci. 
  • Jest ona odpowiedzialna za absorbcję wapnia oraz fosforu przez układ pokarmowy oraz ich wykorzystanie w budowie kości.Co za tym idzie zmniejsza ryzyko osteoporozy! 
  • Witamina D jest również potrzebna do prawidłowej pracy tarczycy. 
  • Zapewnia normalną krzepliwość krwi. 
  • Co również ważne, wzmacnia układ odpornościowy. Jej brak powoduje spadek odporności, chroniczne zmęczenie oraz nawracające infekcje bakteryjno-grzybicze.
  • Badania wskazują, że jej odpowiednie stężenie zmniejsza ryzyko zmian nowotworowych w błonach śluzowych oraz raka piersi i prostaty.
    źródło: www.czytelniamedyczna.pl

    Nierzadko doszukujemy się źródeł dolegliwości „prześwietlając” od stóp do głów, a problem może leżeć w czymś tak banalnym wydawałoby się jak niski poziom witaminy D w organizmie. Zdarzały się przypadki, że przywrócenie równowagi w tym zakresie oddziaływało np. na bóle kręgosłupa. 

          Szaleńczo dbamy o dostarczanie sobie witaminy C, bo choróbska, przeziębienia i odporność, swoją drogą często wybierając te produkty, które wcale najbogatsze w nią nie są, ale to osobny temat. Natomiast na swoje nieszczęście nie przywiązujemy takiej uwagi na witaminę D u siebie czy swoich starszych dzieci. 

          Nie bez przyczyny napisałam, „na swoje nieszczęście”….

Naukowcy odkryli, że wit D ma silną korelację z występowaniem depresji. Ci, którym jej brakuje są 11 razy bardziej podatni na wystąpienie depresji, niż ci, którzy mają poziom witaminy D w „normie”. Może nasz przedłużający pochmurny nastrój to ostatni dzwonek, któremu możemy spróbować zapobiec. A nie jest łatwo podnieść jej poziom, więc tym bardziej przedawkować. Oczywiście jeśli w badaniu krwi okaże się, że mamy jej niedobór dobrze wybrać się do lekarza, aby przepisał suplementy dobrej jakości, silniejsze.

źródło: imgfave.com

          Czego nam trzeba więcej?

Dla prawidłowego przyswojenia witaminy D potrzebna jest obeność wapnia, choliny, niezbędnych kwasów tłuszczowych, fosforu oraz witamin A i C. Powiecie: WHAT!? W skrócie potrzebujesz zdrowej, zbilansowanej diety oraz suplementacji, a nie 10 tabletek :). Oczywiście, jak pamiętacie, mam nadzieje ze szkoły, witaminy A, D, E, K rozpuszczają się w tłuszczach, dlatego tabletkę zażywamy w trakcie posiłku, w którym występuje tłuszcz. 
Jak sobie dopomóc oprócz suplementacji i Słońca?
Poniżej produkty bogate w witaminę D, ale raczej nie zastąpią suplementów. Potrzebujesz jej 400 j.m  (10mcg) na dobę. 
Źródła w pożywieniu:

  • łosoś, makrela, tuńczyk, sardynki, olej z wątroby dorsza, 
  • wątróbka
  • żółtka jaj
  • grzyby
    Nie są to produkty, które wcinamy 5 razy dziennie, więc powinny stanowić uzupełnienie suplementacji.

    Na koniec, jaki powinien być poziom witaminy D3 po zbadaniu. W Polsce mówi się o normie na poziomie 35- 80ng/ml. Powinniśmy być szczęśliwi mając wynik 35, natomiast nie należy rezygnować z suplementacji. Zresztą tak jak mówiło się o zażywaniu tabletek w sezonie jesień-zima, teraz zaleca się suplementację cały rok.
    Nie ma to tamto, lepiej sprawdzać, kontrolować niż leczyć! 🙂

Dlaczego się objadamy? Indeks sytości

Każdemu się zdarza zjeść więcej niż powinien. Czujemy się pełni, ale przecież się nie zmarnuje/ ciocia się obrazi/ popcorn do filmu/ paluszki do serialu/ lody przy smuteczku. Brzuszek sporo zmieści, czujemy się tak dobrze napełnieni…zazwyczaj tylko przez chwile. Dlaczego?

Powody objadania mogą być różne. Umiejscowione:

–  w ciele (fizjologiczno-medyczno-neuronalno-hormonalne)

–  w głowie (przyzwyczajenia, nawyki, brak uważności, brak samokontroli)

          W zależności od przyczyny różne są też sposoby radzenia sobie. W przypadku biologii, kiedy coś nie styka w naszym organizmie potrzebna jest konsultacja lekarska. Mogą to być problemy neurologiczne związane z ośrodkami głodu i sytości, może to problemy hormonalne (nie mówię tu o co miesięcznych wędrówkach zombie-kobiet do lodówki, bo coś przejmuje nad nami kontrolę). 
          Ale żeby to ewentualnie potwierdzić należy zastanowić się z głową co, kiedy, dlaczego w siebie wrzucamy? Nie biegnijmy do lekarza, „bo ja jestem chora i dlatego jem hurtowo ciastka!” Tak naprawdę czynniki medyczne są dużo rzadsze, a i jeszcze wykorzystywane żeby się usprawiedliwić, nie do końca prawnie.

źródło:papillot.pl

                Dzisiaj o problemie leżącym na styku obu płaszczyzn. Objadamy się bo jemy produkty, które nas nie sycą! Dlaczego po uczcie w fastfoodach wychodzimy właściwie głodni, a były frytki, hamburger, jeden, drugi, i tortilla na dokładkę? Bo to nie są potrawy sycące!
Potrawa sycąca to taka, która ma podobną do innych ilość składników odżywczych, ale po zjedzeniu której nie odczuwamy głodu przez dłuższy czas. Mimo takiej samej lub nawet mniejszej ilości. 
Pojęcie Indeks sytości (Satiety Index) wprowadziła dr Susanna Holt z Uniwersytetu w Sydney, która przeprowadziła ciekawe badanie. Podawała badanym różne produkty do zjedzenia, a następnie sprawdzała czas po którym znów staną się głodni. Jako podstawowy odnośnik przyjęto białe pieczywo o indeksie 100%. Im potrawa ma wyższy indeks, tym bardziej jest sycąca. 

               Oczywiście po przeanalizowaniu listy produktów to wiele z nich bezpośrednio łączy indeks glikemiczny. Im niższy IG, tym wyższy IS! Więcej o indeksie glikemicznym tutaj. W przypadku chleba o IS 100%, ale już dla chleba z ziarnami to 154%, a prawdziwy razowiec ma- 157%. Ciekawe wyniki uzyskano z owocami. Czy wy też stawialibyście na banana jako sycący? Okazuje się że wygrywa z nim pomarańcza – 220% przy 118 % dla banana. A wołowinka 178%, nie przebije ryby 225%. Potwierdza się zależność z indeksem glikemicznym. 
Dlatego nie trzeba się męczyć z wybieraniem produktów, żeby tego było mało, a tamtego dużo 😉 Natomiast warto sobie przeanalizować listę produktów na podstawie tego indeksu. 
              Bo może jesteśmy ciągle głodni, jemy dużo, ale strasznie beznadziejne to nasze jedzenie? Zamień dziadostwo na odżywcze, bogate w błonnik produkty i sam będziesz zaskoczony, że jesteś najedzony taką ilością jedzenia.
Prawda jest też taka że produkty zdrowsze są bardziej sycące. Unikajmy więc produktów o dużej zawartości cukru, przetworzonych.
Można więc nie chodzić na głodniaka będąc na diecie! A wręcz trzeba! 
Zamiast frytek – ugotowane ziemniaki,
Zamiast białego ryżu- brązowy,
Zamiast płatków kukurydzianych – płatki owsiane?

Najedzony? Bo było syte! 😀 A jeśli ziemniaki, rybka i surówka nie zapchały tej otchłani bez dna….to albo ktoś Ci podbiera z talerza jak nie patrzysz, albo masz tasiemca. Ups!
Raz, dwa, trzy sprawdzaj Ty!

Wypiekane
§  Rogaliki 47%
§  Ciasta 65%
§  Pączki 68%
§  Ciastka 120%
§  Krakersy 127%
Przekąski i słodkości
§  Batony Mars 70%
§  Orzeszki Ziemne 84%
§  Jogurt 88%
§  Chipsy 91%
§  Lody 91%
§  Żelki 118%
§  Popcorn 154%
Płatki śniadaniowe z mlekiem
§  Musli 100%
§  Corn Flakes 118%
§  Owsianka 209%
Produkty wysoko węglowodanowe
§  Biały Chleb 100%
§  Frytki 116%
§  Biały Makaron 119%
§  Ciemny Ryż 132%
§  Biały Ryż 138%
§  Chleb z Ziarnami 154%
§  Chleb Razowy 157%
§  Ciemny Makaron 188%
§  Ziemniaki (gotowane) 323%
Produkty wysokobiałkowe
§  Soczewica 133%
§  Ser 148%
§  Jajka 150%
§  Fasola 168%
§  Wołowina 178%
§  Ryby 225%
Owoce
§  Banany 118%
§  Winogrona 162%
§  Jabłka 197%
§  Pomarańcze 202%