Eat Pray Love!
– Mówiłam o diecie? Nie, mówiłam, że ograniczę słodycze, a w ogóle to chyba jednak zacznę ćwiczyć, wtedy będę mogła jeść co lubię! Tylko kiedy mam niby znaleźć na to czas, wstawać o 6, very funny!
– Czy palę? Jak mam nie palić, kiedy wszyscy mnie tak stresują!
– Kiedy się zapisuję na ten maraton? Ale Ty chyba wiesz, głupia, że ja o maratonie filmowym mówiłam!
Eat Pray Love to mogłyby być właściwsze hasła, niż te wymyślane od dwóch dni NAJLEPSZE postanowienia ever ( bo w tym roku przecież mi się uda!).
Generalnie mamy dwa obozy, które pozostają w opozycji. Pierwszy to Ci którzy hejtują wszelkiego rodzaju plany i postanowienia, bo przecież 1 stycznia nie jest żadną magiczną datą. Każdego dnia można wprowadzać zmiany, i tak samo 6 maja jest raz w roku, więc dlaczego nie zaplanować rewolucji na maj?
Drugi obóz po przeciwnej stronie barykady też dzieli się na dwie frakcje. Otóż są Ci prawdziwi, aczkolwiek chyba jednak nie tak liczni, perfekcyjni w planowaniu bliższych i dalszych celów, tych mniej spektakularnych jak i kompletnie wywracających ich poukładane życie do góry kołami. Druga frakcja, to Ci którzy zaraz po północy planują jak drastycznie zmienią swoje życie, wyliczają te wszystkie cele. Niestety na kacu, w Nowy Rok nie są już w stanie wymienić nawet połowy z nich, a tydzień później słyszymy:
– Mówiłam o diecie? Nie, mówiłam, że ograniczę słodycze, a w ogóle to chyba jednak zacznę ćwiczyć, wtedy będę mogła jeść co lubię! Tylko kiedy mam niby znaleźć na to czas, wstawać o 6, very funny!
– Czy palę? Jak mam nie palić, kiedy wszyscy mnie tak stresują!
– Kiedy się zapisuję na ten maraton? Ale Ty chyba wiesz, głupia, że ja o maratonie filmowym mówiłam!
Zupełnie nie wiemy jak to się stało, ale wszystkie postanowienia biorą w łeb, bo mamy zły humor, bo na dworze za zimno, bo za tydzień też jest poniedziałek…
Do której drużyny należę? Do wczoraj pewnie do ostatniej. Ale uświadomiłam sobie że moje cele, nie są tak wyliczalno-mierzalne, żeby tworzyć listę i odhaczać DONE. Uświadomiłam sobie, że w moim przypadku najważniejsza jest zmiana nastawienia. Zresztą chyba spora część z Nas ma takie „typowo polskie” nastawienie, narzekania bez próby określenia czego chcemy. Albo raczej wiemy czego chcemy, bo chcemy wyglądać jak A., zarabiać jak B., mieć dom jak C., i faceta jak D. Możemy mierzyć swoje szczęście na miarce innych osób, ale czy naprawdę o to chodzi? W końcu każdy z Nas jest inny, nasz temperament czy osobowość czyli wyposażenie, którego raczej nie zmienimy sprawdzi się może w pracy B., ale już w związku z facetem jak ma D. raczej nie. Dlaczego ciągle rozglądamy się dookoła, porównujemy, zazdrościmy, krytykujemy, a tak mało uwagi poświęcamy sobie.
Może warto, żeby naszym postanowieniem, było skierowanie uwagi na siebie. Nauczmy się czytać co mówi nasze ciało i nasza głowa. Nagle zorientujemy się, że od wielkiego miasta, wolimy góry i lasy. Dlaczego słuchanie głosu serca jest zarezerwowane tylko dla doświadczonych latami w korporacjach. Czy nie możemy o sobie decydować już na początki drogi?
Fajnie się mówi, sama brutalnie się przekonuję, że czyny są zawsze sto razy trudniejsze od słów. Trzeba w siebie uwierzyć, oczyścić umysł i ciało z toksyn. Dlatego zamiast postanowień, co do których nie mamy pewności, że naprawdę ich chcemy, a co za tym idzie nie jesteśmy w stanie w nich wytrwać, może wprowadźmy drobne zmiany. Kiedy zadbamy o siebie i o to co wokół, będzie nam dużo łatwiej osiągać te trudniejsze cele. Będziemy mieć energie, żeby planować i działać z sensem.
Z jednej strony, chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o swoich planach, z drugiej, nie patrzmy na wszystko z perspektywy łóżka. Nie zaplanuje, że znajdę męża i kupię rower, ale nauczę się czegoś, gdzieś wyjadę, zmieniając otoczenie, wydarzą się nowe rzeczy. Im dłużej nad tym myślę, dochodzę do wniosku, że zmiany zaczynają się w naszej głowie. I ten punkt bywa najtrudniejszy do przeskoczenia.
Z jednej strony, chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o swoich planach, z drugiej, nie patrzmy na wszystko z perspektywy łóżka. Nie zaplanuje, że znajdę męża i kupię rower, ale nauczę się czegoś, gdzieś wyjadę, zmieniając otoczenie, wydarzą się nowe rzeczy. Im dłużej nad tym myślę, dochodzę do wniosku, że zmiany zaczynają się w naszej głowie. I ten punkt bywa najtrudniejszy do przeskoczenia.
Punkty mogą się wydawać śmieszne i nic nie wznoszące, ale kiedy spróbujemy sobie przypomnieć kiedy ostatnio o któryś z nich zadbaliśmy, pewnie mina nam zrzednie ;).
- Dbaj o to co masz na talerzu. Nie zapominaj o warzywach, owocach i rybach. Dla zdrowego serca i neuronów nie zapominaj o kwasach omega z orzechów, awokado czy oliwy.
- Znajdź odpowiedni dla Twojego temperamentu i stylu życia sport. Moda na bieganie Cię wkurza, idź na siłownie, wolisz taniec- wybierz zumbę. Ruszaj się, wtedy myśli się dużo pozytywniej!
- Zrób komplet podstawowych badań. Może to zmęczenie i zły humor, mają podłoże w naszym ciele, a nie w tym co wokół.
- Dbaj o przyjaciół i rodzinę. Nie musisz umawiać się codziennie z każdym, dzwonić i paplać przez godzinę nie wiadomo o czym. Z prawdziwymi przyjaciółmi łączą nas takie więzi, że czasem wystarczy drobny znak, by wiedzieli że jesteśmy. Ale mówmy im też, że ich potrzebujemy.
- Czytajmy książki. Powiększymy zasób słów, będziemy mieli o czym rozmawiać, może znajdziemy nowe życiowe motto.
- Słuchajmy dobrej muzyki. Bywają teksty, które inspirują do zmian. Dziki taniec też dobrze robi.
- Uśmiechajmy się, ograniczmy marudzenie, chociaż bywa to strrrrrasznie trudne. Zastanówmy się chwilę, zanim powiemy: ale mnie boli kręgosłup, głowa, mały palec. Czy naprawdę boli aż tak, że musimy z miną urażonej królowej komunikować to całemu światu?
- Idź na długi samotny spacer, czasem naprawdę potrzebujemy pobyć zupełnie sami.
- Nie odcinaj się od ludzi. Wstydzisz się, boisz ocen? Nikt nie ma prawa Cię oceniać, jeśli Cię nie zna. Od toksycznych ludzi, rzeczywiście, lepiej trzymać się z daleka.
- Jest coś czego chciałaś/eś się nauczyć, spróbować. Zrób to! Nie wymieniaj 500 rzeczy. Skup się na jednej, później dokładaj następne.
- Utrzymuj wokół siebie porządek. Wyrzucaj rzeczy, których nie używasz. Chaos na biurku, to chaos w głowie.
- Dbaj o swoją przestrzeń, czy to jest tylko pokój czy całe mieszkanie. Niech wygląda tak, żebyś chciał/a w nim przebywać.
- Nie kłóć się, nie strzelaj focha. Mów co Ci leży na wątrobie, zwłaszcza facetom. Oni naprawdę nie rozumieją metafor. Znajdź czas na rozmowę wprost.
- Wierz w coś. Możesz się modlić, medytować. Zadbaj o swój spokój i równowagę wewnętrzną. Czasem potrzebujemy czegoś większego, dalszego, nienamacalnego, żeby mieć w sobie nową siłę.
-
Postaraj się czasem, przez chwilę, cieszyć beztrosko, jak dziecko!
Niech nam ten rok przyniesie dużo energii, miłości, pracy, wiary i dobrego jedzenia! 😉
Posted on: 2015-01-02, by : aniap