psychologia

Wyzywam Cię! A właściwie Ryan Gosling

          Dwa tygodnie Nowego Roku za nami, ciekawa jestem Waszych statystyk postanowieniowych. Oczywiście standardowo pojawiło się milion tryliardów noworocznych wyzwań, w tym większość milionów dotyczących aktywności fizycznych, pozostałe bardziej mentalne. Zaczęło się chapanie wszystkich srok za ogon, bo przecież na wszystko znajdziemy czas, ochotę i energię. Czy, aby na pewno?

            W celu uporządkowania, mamy te wszystkie sportowe wyzwania, w większości 30 dniowe. Pojawia się Chodakowska, Mel B, squaty, kilometry, smukłe uda i jędrne pośladki. Inne wyzwania dotyczą bardziej sfery kulturalno-duchowej. Obiecujemy co przeczytamy, co obejrzymy, czego się nauczymy, oczywiście hurtowo, od 50 do 100. A co, na bogato! Są jeszcze te najbardziej wkurzające, hejtersko-hipsterskie z cyklu: „Tego w 2015 roku NIE zrobię”. W taki sposób normalnie robi się śmietnik na wallu ;).

Czy ja kpię z tych wszystkich osób, które te wyzwania podejmują? W żadnym wypadku! Wiem, ile mimo wszystko trzeba włożyć czasem energii, żeby podnieść cztery litery. A jeszcze nimi pobujać, czy chociażby utrzymać ich ciężar przy zgiętych kolanach. Podziwiam!
Ale… Zastanawiam się, również z autopsji problem znając, dlaczego tak wielu z nas nie udaje się wytrzymać nawet tego miesiąca?

           Psychologicznie rzecz ujmując należy odnieść to wszystko do motywacji. Motywacja, podobnie jak i poczucie kontroli, co jest ze sobą powiązane, może być zewnętrzna i wewnętrzna. Wszelkiego rodzaju wyzwania opierają się w głównej mierze na motywacji zewnętrznej, gdyż będzie nagroda/uznanie/pochwała/szacun na dzielni (czyt. fejsie), niepotrzebne skreślić. I tutaj może być pies pogrzebany. Z zasady, w psychologii uznaje się, że motywacja wewnętrzna, a więc dążenie do celu z powodu radości z wykonywanej czynności czy możliwości samodoskonalenia jest bardziej efektywna i przypisuje się ją mistrzom. Mówi się też o tym, że motywacja zewnętrzna niszczy motywację wewnętrzną. Owszem jeśli praca jest kontrolowana możliwością nagrody, natomiast kiedy nagroda polepsza poczucie kompetencji  i poczucie własnej wartości, motywacja wewnętrzna wzrasta. Najlepiej widać to na przykładzie sportowców. Każdy chce stanąć na pudle, zdobyć medal, ale wykonują codziennie ciężką prace, bo nie wyobrażają sobie bez tego życia, dążą do perfekcji i doskonałości w swoim mniemaniu. Nierzadko trofea są skutkiem ubocznym, tym charakteryzuje się klasa mistrzowska, oparta na silnej motywacji do działania. 
Jaka jest nasza motywacja? Proponuje obnażyć się przed sobą, można się zastanowić lub wspomóc krótkim testem autorstwa Vernacchiego (Vernacchia, 2003). Dotyczy on analizowania motywacji sportowej, ale możemy odnieść go do naszych wyzwań, bez względu na dziedzinę.
Można się domyślić lub nie, wyniki z lewej strony odnoszą się do motywacji wewnętrznej, a z prawej do zewnętrznej. Po zdiagnozowaniu czego naprawdę chcemy, trwałych zmian czy rogów jelenia na ścianie, możemy przejść do kształtowania efektywnej motywacji.
Tutaj znowu posłużę się modelem z psychologii sportu, który moim zdaniem można odnieść do każdej dziedziny naszej działalności. A że wyzwania często mają charakter sportowy, tym bardziej się nada. Uwaga, będziemy kształtować motywację mistrzowską wg Taylora!
  1. Koncentracja na celach długoterminowych. Potrzebna jest ciężka praca i wysiłek. Nic nie przychodzi łatwo, a zwłaszcza fani na blogu. Dlatego warto się zastanowić, po co to wszystko? Kiedy postawimy na szali zdrowie, samorozwój, energię, pasję, to 30 dni będzie tylko przedbiegiem przed prawdziwym startem.
  2. Obecność partnera treningowego. Wsparcie zawsze jest mile widziane. A kiedy zaczniemy trenować z kimś, na naszym poziomie, nie będzie frustracji i porównywania, ale podwójnie dobra robota. A kiedy będzie 1856 partnerów w całej Polsce, to można góry przenosić.
  3. Docenianie konkurentów. W tym najważniejszego- Lenia. Współzawodnictwo mamy wpisane w naturę, nie ważne czy dotyczy to sąsiadki spod 5, która też wychodzi biegać, czy Chodakowskiej po drugiej stronie ekranu. Ja ci jeszcze pokaże!
  4. Sygnały motywacyjne. Musimy wytwarzać pozytywne emocje związane z wkładanym wysiłkiem, inaczej sfiksujemy, albo co gorsza zrezygnujemy. Mogą być hasła: „90,60,90”, albo zdjęcia płaskich brzuchów czy jędrnych pośladków. Nie ważne co, byleby dodawało pary!
  5. Planowanie kariery. Brzmi dostojnie, a chodzi o unikanie „zrywów”. Wycisk, zawał serca, paraliż wywołany zakwasami, rok przerwy w treningach. O nie! 
    Planujemy dokładnie:
    cel- płaski brzuch (chociaż wolałabym np. kształtowanie sylwetki)
    trening- 3 razy w tygodniu (naprawdę sądzisz, że po roku nic nie robienia, znajdziesz czas i ochotę na codzienny trening, myśl REALISTYCZNIE)
    czas- do skutku 😛 ustalmy miesiąc, po miesiącu możemy dołożyć dodatkowy trening innego rodzaju, zmienić dyscyplinę. Chodzi o wypracowanie nawyku podejmowania aktywności fizycznej, albo o doskonalenie u zaawansowanych.
  6. Codzienne pytania. Zastanowię się nad tym co mogę dzisiaj dla siebie zrobić? Może nie warto zamykać się w ramach jednego treningu składającego się z 40 przysiadów. Czasem po prostu nie mamy ochoty robić żadnych cholernych przysiadów, za to chętnie pójdziemy pobiegać albo na basen. Wprowadzanie modyfikacji, słuchanie siebie nie jest niczym złym. Dlatego trochę drażni mnie ta monokultura wyzwań. 
  7. Istota motywacji. Najważniejsze przesłanie tego artykułu. Nie osiągniemy niczego bez pasji i zaangażowania. Jeżeli nie będziemy chcieli wprowadzić zmian, żadne wyzwania nie pomogą. Porzucimy sprawę po 2 tygodniach, w najlepszym wypadku po miesiącu. Ufff po wyzwaniu, w nagrodę nie ruszę się do czerwca. Kogo chcesz oszukać, z kogo robisz głupka?
    Mój ulubiony prof. Blecharz napisał bardzo trafnie: 

    „Łatwiej jest zostać zwycięzcą niż mistrzem.”

    Nieważne czy mamy na myśli mistrzów świata, czy mistrzów własnych czterech ścian. Nieważne jakie czynniki zmotywują nas do podjęcia aktywności, ale jeśli wzbudzą głęboką motywację wewnętrzną, mogą ponieść nas ku mistrzostwu.
    Zapytacie w takim razie, czy mówię tak wyzwaniom? Otóż….to zależy! 😉