Month: marzec 2015

Likwidujemy chemię w jedzeniu: kostka rosołowa i wegeta

Nie ma rosołu bez….? Kury, bądź wołowinki, włoszczyzny w tym podpalonej cebulki, liścia, ziela no i kostki rosołowej! Mmmm ten zapach co się roznosi po kuchni, a już na pewno ten smak. Tak się odróżnia niedziele od pozostałych dni tygodnia. Mogłabym spokojnie żyć bez rosołu, nawet orientowałabym się w tygodniu, ale dla wielu z nas to jak ogórek bez pomidora, Wielkanoc bez babki i Wigilia bez karpia. Rosół to samo dobro, nie bez przyczyny bulionem traktuje się rekonwalescentów. Ale, no właśnie, ale wszystko psujemy kostką i wegetą….

Co mamy w składzie popularnej kostki rosołowej?


Otóż cytuje: sól, tłuszcz roślinny, wzmacniacze smaku: glutaminian monosodowy, inozynian disodowy, guanylan disodowy, skrobia, tłuszcz kurzy (3%), aromaty (w tym gorczyca), kurkuma, marchew, cukier, ekstrakt drożdzowy, natka pietruszki, nasiona selera, kwas cytrynowy, ekstrakt mięsa kurzego (0,01%), barwnik: karmel amoniakalny.

* glutaminian monosodowy – E621 – Jest to związek aminokwasowy wywołujący uzależnienie, który przechodząc poprzez komórki śluzowe do krwi a dzięki temu bezpośrednio do mózgu, szkodzi i zakłóca prace mózgu. Dzieje się tak, ponieważ molekuły glutaminianu ze względu na swoją wielkość bez oporu przekraczają barierę krew-mózg (blood-brain barrier). Działanie: może nasilać problemy astmatyczne, powodować bóle głowy, przyspieszone bicie serca, pogorszenie wzroku, nudności, bezsenność, osłabienie, otyłość.

Produkty, które mają skład dłuższy niż kolejki do lekarzy, gdzie na przodzie są wzmacniacze, a przy końcu śladowe ilości przypraw, one po prostu nie mogą być dla nas dobre.
źródło:napieramy.pl

Co robić? Jak żyć?

Cierp i jedz niedoprawione! 
Żartowałam 🙂
Po prostu zrób własną, uniwersalną przyprawę rosołowo-zupno-potrawowo wszelką. 
Potrzebujesz:
  • suszoną włoszczyznę (znajdziesz praktycznie w każdym, nawet osiedlowym sklepiku),
  • sól morską, jeśliś zamożniejszy możesz wybrać himalajską (taka różowa, w niektórych sklepach lub tych ze zdrową żywnością)
  • kurkumę (robi ten piękny kolor, który ma „wegeta”, dodatkowo jest jednym z super foods, ma wiele prozdrowotnych właściwości i możemy dzięki niej robić, różne fikuśnie zółte potrawy, nasz naturalny barwnik i codzienna dawka zdrowia. Kurkuminy w niej zawarte mają sile właściwości przeciwzapalne. Coraz więcej badań wykazuje ich znaczenie w przeciwdziałaniu rakowi, a w niektórych rodzajach nowotworów np. raka piersi, ma właściwości niszczenia komórek wroga. Dla przyswajania musi być połączony z pieprzem czy papryką.)
  • kozieradkę (nie tylko dostosowania zewnętrznego na wypadające włosy, to zioło dobrze sprawdza się w kuchni, a zwłaszcza w naszej mieszance, bo ma specyficzny „rosołowy” zapach, więc tylko do potraw „wytrawnych”. Do wegety jak znalazł. Kozieradka wspomaga trawienie, wspiera przy wzdęciach, chroni wątrobę, pomaga przy pasożytach układu pokarmowego, działa przy zaparciach. Samo dobro.)
  • suszony lubczyk – rosół bez magi? No way!
    źródło:urodaizdrowie.pl

    Wrzucasz jarzynkę i sól do jakiegoś sprzętu mieląco-miażdżącego typu termomix. Dokładasz przyprawy, mieszasz, przesypujesz do jakiegoś zamykanego pudełka. Powstaje proszek bez żadnego E, bez barwników, za to zawierający 100% naturalnych, zdrowych ziół, które nie tylko dodadzą smaku potrawom, ale wspomogą trawienie po obfitym niedzielnym obiedzie. Oczywiście można jej używać do wszystkiego, do czego nam pasuje! Nie tylko do rosołu. 🙂 Następna zupa bez chemii poproszę!

    Więcej o chemii w jedzeniu? Tutaj

Dlaczego musisz zbadać poziom witaminy D?

źródło: www.supermarketq.com

….bo prawdopodobnie, jak około 90% Polaków cierpisz na jej niedobór. Oczywiście możesz od razu rozpocząć suplementacje. Tak, tabletki. Niestety nasza strefa klimatyczna nie obfituje w wystarczającą ilość słonecznych dni w roku. Poza tym, przecież się nasmarowujemy filtrami, żeby znowu raka nie dostać…Oczywiście Słońce to samo dobro i należy buźkę do niego wystawić, ale to za mało. W jedzeniu nawet super hiper ekstra też mało. W tym przypadku, jak ogólnie nie jestem zwolenniczką, polecam suplementację. Dlaczego? Gdyż jej brak naprawdę Nas dołuje i utrudnia życie…

        
         Przede wszystkim witamina D, a raczej jej brak koreluje z otyłością, cukrzycą, chorobami sercowo-naczyniowymi, chorobami autoimmunologicznymi, czyli właściwie z większością jednostek chorobowych. 

  • Oczywiście najbardziej znanym skutkiem niedoboru wit D jest krzywica, dlatego tak dbamy o jej poziom u dzieci. 
  • Jest ona odpowiedzialna za absorbcję wapnia oraz fosforu przez układ pokarmowy oraz ich wykorzystanie w budowie kości.Co za tym idzie zmniejsza ryzyko osteoporozy! 
  • Witamina D jest również potrzebna do prawidłowej pracy tarczycy. 
  • Zapewnia normalną krzepliwość krwi. 
  • Co również ważne, wzmacnia układ odpornościowy. Jej brak powoduje spadek odporności, chroniczne zmęczenie oraz nawracające infekcje bakteryjno-grzybicze.
  • Badania wskazują, że jej odpowiednie stężenie zmniejsza ryzyko zmian nowotworowych w błonach śluzowych oraz raka piersi i prostaty.
    źródło: www.czytelniamedyczna.pl

    Nierzadko doszukujemy się źródeł dolegliwości „prześwietlając” od stóp do głów, a problem może leżeć w czymś tak banalnym wydawałoby się jak niski poziom witaminy D w organizmie. Zdarzały się przypadki, że przywrócenie równowagi w tym zakresie oddziaływało np. na bóle kręgosłupa. 

          Szaleńczo dbamy o dostarczanie sobie witaminy C, bo choróbska, przeziębienia i odporność, swoją drogą często wybierając te produkty, które wcale najbogatsze w nią nie są, ale to osobny temat. Natomiast na swoje nieszczęście nie przywiązujemy takiej uwagi na witaminę D u siebie czy swoich starszych dzieci. 

          Nie bez przyczyny napisałam, „na swoje nieszczęście”….

Naukowcy odkryli, że wit D ma silną korelację z występowaniem depresji. Ci, którym jej brakuje są 11 razy bardziej podatni na wystąpienie depresji, niż ci, którzy mają poziom witaminy D w „normie”. Może nasz przedłużający pochmurny nastrój to ostatni dzwonek, któremu możemy spróbować zapobiec. A nie jest łatwo podnieść jej poziom, więc tym bardziej przedawkować. Oczywiście jeśli w badaniu krwi okaże się, że mamy jej niedobór dobrze wybrać się do lekarza, aby przepisał suplementy dobrej jakości, silniejsze.

źródło: imgfave.com

          Czego nam trzeba więcej?

Dla prawidłowego przyswojenia witaminy D potrzebna jest obeność wapnia, choliny, niezbędnych kwasów tłuszczowych, fosforu oraz witamin A i C. Powiecie: WHAT!? W skrócie potrzebujesz zdrowej, zbilansowanej diety oraz suplementacji, a nie 10 tabletek :). Oczywiście, jak pamiętacie, mam nadzieje ze szkoły, witaminy A, D, E, K rozpuszczają się w tłuszczach, dlatego tabletkę zażywamy w trakcie posiłku, w którym występuje tłuszcz. 
Jak sobie dopomóc oprócz suplementacji i Słońca?
Poniżej produkty bogate w witaminę D, ale raczej nie zastąpią suplementów. Potrzebujesz jej 400 j.m  (10mcg) na dobę. 
Źródła w pożywieniu:

  • łosoś, makrela, tuńczyk, sardynki, olej z wątroby dorsza, 
  • wątróbka
  • żółtka jaj
  • grzyby
    Nie są to produkty, które wcinamy 5 razy dziennie, więc powinny stanowić uzupełnienie suplementacji.

    Na koniec, jaki powinien być poziom witaminy D3 po zbadaniu. W Polsce mówi się o normie na poziomie 35- 80ng/ml. Powinniśmy być szczęśliwi mając wynik 35, natomiast nie należy rezygnować z suplementacji. Zresztą tak jak mówiło się o zażywaniu tabletek w sezonie jesień-zima, teraz zaleca się suplementację cały rok.
    Nie ma to tamto, lepiej sprawdzać, kontrolować niż leczyć! 🙂

Dlaczego się objadamy? Indeks sytości

Każdemu się zdarza zjeść więcej niż powinien. Czujemy się pełni, ale przecież się nie zmarnuje/ ciocia się obrazi/ popcorn do filmu/ paluszki do serialu/ lody przy smuteczku. Brzuszek sporo zmieści, czujemy się tak dobrze napełnieni…zazwyczaj tylko przez chwile. Dlaczego?

Powody objadania mogą być różne. Umiejscowione:

–  w ciele (fizjologiczno-medyczno-neuronalno-hormonalne)

–  w głowie (przyzwyczajenia, nawyki, brak uważności, brak samokontroli)

          W zależności od przyczyny różne są też sposoby radzenia sobie. W przypadku biologii, kiedy coś nie styka w naszym organizmie potrzebna jest konsultacja lekarska. Mogą to być problemy neurologiczne związane z ośrodkami głodu i sytości, może to problemy hormonalne (nie mówię tu o co miesięcznych wędrówkach zombie-kobiet do lodówki, bo coś przejmuje nad nami kontrolę). 
          Ale żeby to ewentualnie potwierdzić należy zastanowić się z głową co, kiedy, dlaczego w siebie wrzucamy? Nie biegnijmy do lekarza, „bo ja jestem chora i dlatego jem hurtowo ciastka!” Tak naprawdę czynniki medyczne są dużo rzadsze, a i jeszcze wykorzystywane żeby się usprawiedliwić, nie do końca prawnie.

źródło:papillot.pl

                Dzisiaj o problemie leżącym na styku obu płaszczyzn. Objadamy się bo jemy produkty, które nas nie sycą! Dlaczego po uczcie w fastfoodach wychodzimy właściwie głodni, a były frytki, hamburger, jeden, drugi, i tortilla na dokładkę? Bo to nie są potrawy sycące!
Potrawa sycąca to taka, która ma podobną do innych ilość składników odżywczych, ale po zjedzeniu której nie odczuwamy głodu przez dłuższy czas. Mimo takiej samej lub nawet mniejszej ilości. 
Pojęcie Indeks sytości (Satiety Index) wprowadziła dr Susanna Holt z Uniwersytetu w Sydney, która przeprowadziła ciekawe badanie. Podawała badanym różne produkty do zjedzenia, a następnie sprawdzała czas po którym znów staną się głodni. Jako podstawowy odnośnik przyjęto białe pieczywo o indeksie 100%. Im potrawa ma wyższy indeks, tym bardziej jest sycąca. 

               Oczywiście po przeanalizowaniu listy produktów to wiele z nich bezpośrednio łączy indeks glikemiczny. Im niższy IG, tym wyższy IS! Więcej o indeksie glikemicznym tutaj. W przypadku chleba o IS 100%, ale już dla chleba z ziarnami to 154%, a prawdziwy razowiec ma- 157%. Ciekawe wyniki uzyskano z owocami. Czy wy też stawialibyście na banana jako sycący? Okazuje się że wygrywa z nim pomarańcza – 220% przy 118 % dla banana. A wołowinka 178%, nie przebije ryby 225%. Potwierdza się zależność z indeksem glikemicznym. 
Dlatego nie trzeba się męczyć z wybieraniem produktów, żeby tego było mało, a tamtego dużo 😉 Natomiast warto sobie przeanalizować listę produktów na podstawie tego indeksu. 
              Bo może jesteśmy ciągle głodni, jemy dużo, ale strasznie beznadziejne to nasze jedzenie? Zamień dziadostwo na odżywcze, bogate w błonnik produkty i sam będziesz zaskoczony, że jesteś najedzony taką ilością jedzenia.
Prawda jest też taka że produkty zdrowsze są bardziej sycące. Unikajmy więc produktów o dużej zawartości cukru, przetworzonych.
Można więc nie chodzić na głodniaka będąc na diecie! A wręcz trzeba! 
Zamiast frytek – ugotowane ziemniaki,
Zamiast białego ryżu- brązowy,
Zamiast płatków kukurydzianych – płatki owsiane?

Najedzony? Bo było syte! 😀 A jeśli ziemniaki, rybka i surówka nie zapchały tej otchłani bez dna….to albo ktoś Ci podbiera z talerza jak nie patrzysz, albo masz tasiemca. Ups!
Raz, dwa, trzy sprawdzaj Ty!

Wypiekane
§  Rogaliki 47%
§  Ciasta 65%
§  Pączki 68%
§  Ciastka 120%
§  Krakersy 127%
Przekąski i słodkości
§  Batony Mars 70%
§  Orzeszki Ziemne 84%
§  Jogurt 88%
§  Chipsy 91%
§  Lody 91%
§  Żelki 118%
§  Popcorn 154%
Płatki śniadaniowe z mlekiem
§  Musli 100%
§  Corn Flakes 118%
§  Owsianka 209%
Produkty wysoko węglowodanowe
§  Biały Chleb 100%
§  Frytki 116%
§  Biały Makaron 119%
§  Ciemny Ryż 132%
§  Biały Ryż 138%
§  Chleb z Ziarnami 154%
§  Chleb Razowy 157%
§  Ciemny Makaron 188%
§  Ziemniaki (gotowane) 323%
Produkty wysokobiałkowe
§  Soczewica 133%
§  Ser 148%
§  Jajka 150%
§  Fasola 168%
§  Wołowina 178%
§  Ryby 225%
Owoce
§  Banany 118%
§  Winogrona 162%
§  Jabłka 197%
§  Pomarańcze 202%