To musi trwać!
„Nie przytyłeś wczoraj, nie schudniesz jutro!”
Dieta – to musi trwać. Ze złością, przyznam szczerze, patrzę na to jak traktujemy proces diety. Niestety przyzwyczailiśmy się do tego, że obecnie mamy wszystko szybko. Żyjemy szybko, kupujemy szybko, jemy szybko, szybko tyjemy (no może nie do końca ;)) i równie szybko chcemy chudnąć. Wszystko możemy zamówić w 3 minuty i w jeden dzień będziemy mieć dostarczone pod drzwi. Dlaczego nie miałaby być podobnie z efektami diety? Ze smutkiem natomiast patrzę jak bardzo nasza chęć wszystkiego na już jest wykorzystywana. Przez producentów środków turbo ekstra spalających tłuszcz oraz dietetyków obiecujących szybkie efekty przy pomocy suplementów. Wszystko to niestety powoduje może i gwałtowny spadek wagi, ku naszej uciesze, i kolejno miesiące stagnacji lub powrotu do poprzedniej wagi lub co gorsza klasyczne jojo. ALE! Jest efekt, jest szybko tak jak chcieliśmy, mamy uciechę przez kilka miesięcy…na kilka miesięcy.
Może to ostre stwierdzenie, ale jest w nim sporo racji: „Nie przytyłeś wczoraj, nie schudniesz jutro!”
To wymaga czasu i pracy. Potrzeba organizacji i samozaparcia. Musisz mieć cel i dobry plan.
Fajnie się mówi: „o ta, to ma dobrze, patrz jak wygląda!” Ale „ta” przygotowuje sama posiłki, je regularnie a wieczorem idzie na trening. Umięśnione, fajnie wyrzeźbione ciało nie jest dane z nieba. Nad tym się pracuje miesiącami. Wymaga wielu wyrzeczeń.
Nasze ciało jest zbudowane z mięśni, które możemy rzeźbić ćwiczeniami oraz z tkanki tłuszczowej, którą możemy mieć na oku dobrze się odżywiając, nie pozwalając się jej rozrosnąć. Tylko tyle i aż tyle! Nie pomogą chemiczne tabletki. Nie pomoże napychanie się syntetycznym błonnikiem i łykanie chemicznie opakowanych ekstraktów z zielonej herbaty czy owoców, jeśli to samo możesz uzyskać za pomocą pożywienia bez chemicznej otoczki.
Owszem, to że nagle zbombardujesz swój organizm suplementami i dietą przyniesie efekt, ale na jak długo? Zamierzasz się tak opychać do końca życia? Pewnie nie. Co się stanie kiedy zrezygnujesz? Twoje ciało zgłupieje. Metabolizm zwolni i znowu zacznie się magazynowanie. Tego chcesz? Efektu na jedną imprezę, czy zdrowia i energii na całe życie?
Tylko racjonalna, odżywcza dieta, regularne ćwiczenia i dbanie o komfort psychiczny może przynieść naprawdę długotrwałe efekty. Niestety bez ściemy powiem, że to wymaga czasu. Jak wszystko co ma być porządne, solidne i na długo. Możesz mieć porządne, dębowe meble zrobione na wymiar i szafki z sieciówki, którym co rusz trzeba wymieniać zawiasy.
Dlatego zastanówcie się zanim się skusicie reklamom, czego oczekujecie. Przeanalizuj jak to może działać, o ile w ogóle może zadziałać. Pomyśl czy nie można tego zrobić w bardziej naturalny sposób?
Może trudno w to uwierzyć, ale łatwo się przejechać na tym co szybkie i łatwe. Praca nad sobą kształtuje charakter. Masz szansę popracować nad sobą. Gdyby to była kwestia tabletek, wszyscy chodzilibyśmy idealnie wykrojeni.
Tyle moich wieczornych refleksji. Wybór należy do Ciebie, o ile znajdziesz czas, żeby doczytać! 🙂
Dieta psychologicznie
Hej, hej!
Wróciłam w nowej oprawie, odsłonie itp itd! I skoro jest tak poważnie i mam nadzieję ładnie, chciałabym zacząć ten nowy etap od poważnego, typowo psychodietetycznego wpisu. Dokładnie o psychologii odchudzania i analizy psychologicznej sytuacji jaką jest dieta. A jest to sytuacja specyficzna, zwłaszcza u osób otyłych. Często pomijamy to wewnętrzne spojrzenie w swoją motywację. Może to być powodem późniejszych kryzysów czy braku skuteczności diety. Bo zmiana zaczyna się w głowie.
Rodzaj motywacji
Może być zewnętrzna i wewnętrzna. Oczywiście najlepiej kiedy wypływa od Nas samych. Motywować może nas potrzeba bycia zdrowym, sprawnym, pełnym energii. Chcemy zrobić to dla siebie. Pomaga to w byciu wytrwałym i mniej podatnym na kryzysy. Motywacja zewnętrzna w postaci zazdrości koleżanek czy pożałowania swojej decyzji przez ex chłopaka też bywa bardzo motywująca. Inni mogą nas motywować bardziej niż my sami. Nagroda w postaci nowej, mniejszej sukienki może być fajnym celem do osiągnięcia. Problem tylko co później? Czy przypadkiem nie będą potrzebne kolejne materialne cele. Pytanie co kiedy nie pojawią się widoczne zewnętrznie efekty (tłuszcz jest lżejszy niż mięśnie), natomiast bardzo poprawi nam się nastrój. To co głęboko zakotwiczone, nie da się łatwo wykorzenić. Motywacja wewnętrzna pomaga wytrwać i mieć radość ze zmiany. A jak wiemy stres nie służy odchudzaniu, więc trzeba mieć dobre nastawienie.
Hierarchia wartości
Weź kartkę i narysuj, powiedzmy 7 stopniowe schody. A teraz zaznacz hierarchię swoich wartości. Pewnie się nie pomylę jeśli powiem, że gdzieś wysoko uplasowały się zdrowie, rodzina, praca, ale też ładny wygląd. Zastanów się z którymi z nich bezpośrednio związana jest dieta? Z wszystkimi. Chcesz być zdrowy, mieć siłę i energię dla swojej rodziny oraz do pracy. Chcesz się dobrze czuć i wyglądać we własnym ciele. W ten sposób odpowiadasz sobie na pytanie po co to robisz? Stanowi to dla ciebie dużą wartość. Świetnie! Kuj żelazo, póki gorące.
A teraz odpowiedz sobie na pytanie jak ważne jest dla Ciebie zrzucenie wagi. W skali od 0-10?
Dlaczego akurat tyle?
Co musi się wydarzyć, żeby było więcej? Co Cię blokuje przed tym, żeby zaznaczyć wyżej?
Warto pytać siebie o priorytety. Trzeba szukać wzajemnych powiązań. Często odpowiedzenie sobie na te pytania jest wyzwalaczem prawdziwej, szczerej chęci zmiany, kiedy sobie uświadomisz po co i dla kogo to robisz!
Przekonanie o tym, czym jest dieta
Często powielamy zasłyszane schematy dotyczące osoby na diecie. W związku z tym boimy się, tych wszystkich mitów. Na każde błędne przekonanie należy wyprowadzić kontrargument. Możesz to zrobić w swojej głowie, ale lepiej zapisać na kartce jeśli masz taką wiedzę lub porozmawiać ze specjalistą na temat tych błędnych założeń. Najczęstsze:
- Dieta to męczarnia. Będę chodził głodny. – w odpowiednio dobranej diecie chodzi o to, aby do uczucia głodu nie dopuszczać. Dlatego ważne są regularne posiłki, bogate w składniki odżywcze.
- Będą ze mnie drwić w towarzystwie. Nie mogę się z nikim umawiać. – To, że jesteś na diecie, nie oznacza, że jesteś trędowaty. Owszem musisz się pilnować, ale możesz potraktować to jak misję. Namawiaj innych do nowych, zdrowych smaków. Zresztą teraz wszyscy chodzą z pudełkami 🙂
- Nie można jeść tego co się lubi – oczywiście, niektóre produkty należy wykluczyć, ale tylko ze względu na swoje okropne właściwości i chemiczny skład. Jesz coś co cię truje, a możesz jeść to co odżywia Twój organizm. To chyba nie jest kwestia niczyjego widzi mi się!? Grasz o długość życia i dobre geny dla swoich dzieci. Potrawy dietetyczne mogą być smaczne. Powiem więcej mogą być tłuste, a bywają słodkie. Przynajmniej ja mam takie podejście.
Myślenie „wszystko albo nic”
Zaczynamy z głębokim przekonaniem, że teraz to będzie to! Nic mnie nie zatrzyma, mam cel i zrealizuje go. Zasmucę Cię. Najczęściej nie obejdzie się bez kryzysu i musisz się na niego przygotować. Normą jest rezygnacja, kiedy schody zaczynają być coraz bardziej strome. Natomiast normą powinien być opracowany plan B. Wakacje z dietą, święta z dietą, jesienna chandra z dietą. Planowanie to podstawa. Oczywiście należy zawsze widzieć jasną stronę, ale przygotowanie alternatyw powinno być równie normalne jak oczekiwanie sukcesu. Bo kryzys jest częścią osiągniętego sukcesu. Kiedy myślimy w kategoriach wszystko albo nic łatwo rezygnujemy i kończy się odwrotnym efektem. Dlatego sprawdzają się diety oparte o modyfikacje nawyków żywieniowych, gdzie wszystko odbywa się płynnie, a nie sprawdzają się diety oparte na gotowych planach żywienia i suplementach. Zmienia się kontekst. Wyjeżdżasz, kończysz plan – zostajesz sam i dietę trafia szlag.
Analiza funkcjonalna
Inaczej analiza funkcji jakie spełniają niektóre nawyki żywieniowe dla naszej psychiki. Kłania się pojęcie jedzenia emocjonalnego. Więcej tutaj! Dlatego tak ważne jest spojrzenie wgłąb siebie. Po to notujemy jak się czujemy spożywając wybrane produkty. Nagle odkrywcza staje się informacja, że w sytuacjach stresowych, sięgam po jedzenie i to mnie uspokaja. A ty wmawiasz sobie, że te słodycze to dlatego, że brakuje Ci widocznie cukru. To znamienne: dajcie czekoladę, mam spadek cukru we krwi. Po 2 godzinach to samo. Huśtawka insulinowa i emocjonalna. Modyfikacja nawyków nie jest łatwa, ale znając źródło, możemy działać bezpośrednio u podstaw. Znajdując sobie inne możliwości rozładowywania emocji. Nasze życie kręci się wokół jedzenia, kwestia tradycji, kultury. Mało uwagi poświęca się relaksowi, psychice, radzeniu ze stresem. Wyrzuca się złe nawyki, zostawiając w ich miejsce dziurę. Dziury trzeba uzupełniać nowymi, zdrowymi nawykami.
Właśnie dlatego uważam, że zmiana zaczyna się w głowie. Łatwiej dokona się zmiany kiedy mamy dobry grunt mentalny, żeby to zrobić. Tak jak w sporcie. Zawodnicy mogą być tak samo świetnie przygotowani, ale wygrywa ten kto ma twardszą głowę. Jak sądzicie? Warto robić analizę sytuacji?
Upały level hard! Water please!
A co ja żaba, żeby pić wodę? Na szczęście jest sporo produktów, które również zawierają w sobie wysoki procent wody i jeśli już nie możemy znieść tej czystej możemy co nie co podmienić. Nie należy przesadzać, bo jeśli powinniśmy w takie upały wypić 2 i nawet 2,5 litra wody, to jednak większość powinna stanowić ta mineralna.
mnóstwo magnezu, sodu, potasu, wapnia czy soli mineralnych, które
dopełniają niedobory tych substancji w naszym organizmie.
te
owoce zawierają dużo wody oraz obfite ilości potasu. Często tracimy
potas wraz z potem, warto więc uzupełniać jego ilości w organizmie.
Razem z sodem potas reguluje poziom płynów w organizmie, co pozwala
kontrolować krwiobieg i bicie serca.Możesz robić z nich koktaile, mrozić
i blendować z jogurtem jako naturalne lody. Nie dosładzaj, owoce są
wystarczająco słodkie. A cukier w upały to naprawdę nie najlepszy
pomysł.
Szklanka pokrojonego w plasterki ogórka potrafi nawodnić organizm w
takim samym stopniu jak szklanka wody. Ogórki oprócz wody zawierają kwas
kawowy, witaminę C, które pomagają zredukować swędzenie i złagodzić
podrażnienia skóry. Dlatego okłady z ogórka często stosuje się przy
oparzeniach słonecznych. Najlepsze
ogórki to te świeże, prosto z krzaka.
dzięki czemu nasyci Cię bez dostarczania zbędnych kalorii.
7.Seler naciowy. Seler to 96 procent wody.
Seler jest naładowany witaminami, aminokwasami, minerałami i solami
mineralnymi, które wspomagają nawadnianie dwa razy skuteczniej niż
wypicie zwykłej szklanki wody. Nie przepadasz za posmakiem selera? Prosta sałatka, w której prawie go nie poczujesz: seler naciowy, jabłko, suszona żurawina, orzechy włoskie i jogurt naturalny! Naprawdę pyszna!
Odkryj swoją wewnętrzną motywacje! W 7 minut!
Nie jeden raz próbowaliśmy dokonać zmian w jakieś sferze naszego życia. Już nie chodzi nawet o dietę, ćwiczenia czy inne aspekty zdrowotne. Wierzę, że metoda Pantalona może być pomocna w każdej innej sferze jak asertywność, nieśmiałość czy sukces w biznesie. Może pomóc osobom, które już zdecydowały się podjąć krok do przodu jak i tym wiecznie kontemplującym.
Nierzadko wydaję nam się, że to ten dzień, ten poniedziałek, ten 1 stycznia – czas zmian i wprowadzania postanowień w życie. Ale za tydzień jest znowu poniedziałek, a za rok kolejny 1 stycznia.
Zawsze mówię o sobie, że mam słabą silną wolę.
- poczucie własnej skuteczności
- oczekiwania dotyczące wyniku zmiany ( zrób bilans zysków i strat)
- plan działania
- Dlaczego mógłbyś dokonać zmiany? (lub, gdy chcemy wpłynąć na samych siebie: Dlaczego mógłbym dokonać zmiany?)
- W jakim stopniu jesteś gotowy na zmianę? (oceń na skali od 1
do 10, gdzie 1 oznacza całkowitą niegotowość, a 10 ? całkowitą
gotowość) - Dlaczego nie wybrałeś mniejszej liczby? (lub, gdy osoba
motywowana wybrała „1”, zadaj pytanie numer 2 odnośnie mniejszego kroku w
kierunku zmiany, bądź też spytaj: Co byłoby potrzebne, aby „1” zmieniło
się w „2”?) - Wyobraź sobie, że nastąpiła zmiana – jakie byłyby jej pozytywne skutki?
- Dlaczego te skutki są dla ciebie ważne?
* po każdej odpowiedzi zadaj sobie jeszcze kolejne pytanie „Dlaczego”. Nawet 5 razy!
Np. Chcę schudnąć, żeby móc kupić sukienkę, która mi się podoba.
A dlaczego chcesz mieć tą sukienkę?
Bo jest ładna i mogłabym w niej gdzieś wyjść.
A dlaczego chciałabyś gdzieś wyjść w tej sukience?
Mogłabym poznać kogoś fajnego, a nie siedzieć ciągle w domu.
A dlaczego chciałabyś kogoś poznać?
Bo czuje się samotna, niedowartościowana, ciągle spędzam czas sama.
Już wiesz dlaczego tak naprawdę potrzebujesz tej zmiany? Czego Ci brakuje? Od zwykłej sukienki można przejść do wnętrza siebie i zrozumieć dlaczego tak naprawdę potrzebujemy tej zmiany. - Jaki jest następny krok, jeśli takowy istnieje?
Metoda może i łatwa, ale spojrzenie głęboko w siebie łatwe nie jest. Ale niezwykle pomocne. A przede wszystkim bardzo motywujące. Nie na tydzień, ale naprawdę na długo.
Kiedy nóżka tupie, to główka też pracuje!
Dużo się mówi o pozytywnym wpływie uprawiania aktywności fizycznej w kontekście zdrowia, zarówno w profilaktyce jak i w leczeniu. Owszem, prawda najprawdziwsza! Ale może wśród Nas są osoby, takie typy nerds, którzy nie ćwiczą, bo ich światem jest nauka. Wyszli by pobiegać, jeszcze by się potknęli porażeni światłem dnia, skończyło by się skręceniem kostki. No i po co? Maraton ich nie kręci za to, zera i jedynki tak. Albo są i tacy, zapracowane korpoludki, którzy są tak zmęczeni po pracy (jeśli oczywiście uda im się być po pracy), że nie ma takiego bata, który ich zmusi do ćwiczeń. Ale o co mi chodzi? O to, że nie trzeba być wyczynowcem, a konieczny jest regularny wysiłek fizyczny poza chodzeniem po schodach. O to, że nie zdajemy sobie sprawy jaki wpływ ma wysiłek fizyczny na pracę naszego mózgu. Żeby dobrze pracować, trzeba się dobrze czuć. Potrzebujecie naukowych dowodów?
Nie zrobi się z głupiego mądrego trzema pompkami, ale można podtrzymać niektóre z funkcji poznawczych na wysokim poziomie do późnych lat, a chyba każdy chce być NIEŚMIERTELNY! (Słaby żart prowadzącej).
Do rzeczy:
- Ruch pomaga w powstawaniu nowych komórek nerwowych w mózgu. Oczywiście należy je podtrzymywać przy życiu aktywnością umysłową, bo inaczej obumierają. Jednak namnożyć można na siłowni, a potem wio do książek.
- Bez względu na wiek, aktywność fizyczna sprzyja utrzymaniu pamięci na wysokim poziomie. Dodatkowo podniesiesz zdolność do logicznego myślenia oraz umiejętność planowania.
- Wysiłek fizyczny przyspiesza pracę serca, serducho wypuszcza do mózgu więcej aminokwasu l-trypofanu, który jest prekursorem serotoniny. A jak wiemy odpowiada ona za radosny nastrój. Szczęśliwy mózg to dobrze pracujący mózg!
- Ćwiczenia pomagają walczyć z depresją, między innymi poprzez proces o którym wyżej. Poprawiają wygląd, kondycję, zdrowie co wpływa na naszą samoocenę. Oczywiście nie w przypadku tak zaawansowanej depresji, że chory nie ma siły kiwnąć palcem. Ale na „doła” działa fenomenalnie!
- Badania wskazują również na pomocne działanie intensywnych ćwiczeń w walce z niepokojem czy atakami paniki, zmniejsza się ich częstotliwość. Dlatego właściwie to dobre wyjście uciekać na widok pająka, jeśli przejawiamy fobię na te miłe zwierzątka 😉
- Ruch pomaga zapobiegać efektom demencji i choroby Alzheimera, oczywiście w kontrolowanych warunkach, opóźnia je i łagodzi. Wysiłek działa też wyciszająco w przypadku dzieci z objawami ADD (zespołu deficytu uwagi).
Przy okazji Alzheimera, i walki z nim, polecam świetny film z Julienne Moore „Still Alice”. - Badania dowodzą też pozytywnych rezultatów uprawiania sportu wśród młodzieży. Nastolatki są mniej impulsywne, przez co czują się szczęśliwsze i osiągają więcej sukcesów. Także, STOP zwolnieniom z WF-u.
- Osoby regularnie ćwiczące lepiej sypiają. Sport działa, regulując produkcję melatoniny w mózgu i dzięki temu poprawia sen. Trzeba jednak pamiętać żeby ćwiczyć co najmniej 4 godziny przed pójściem spać, żeby adrenalina opadła.
- Aktywność fizyczna pomaga kobietom w walce z hormonami. Zalecana zarówno w czasie ciąży, perimenopauzy, menopauzy czy po prostu przed miesiączką. Oczywiście należy dostosować aktywność do energii jaką wtedy dysponujemy, natomiast z pewnością sport załagodzi wszystkie nie do końca uzasadnione kłótnie ze światem.
- Last but not least! Regularna aktywność fizyczna wpływa na wydłużenie życia, bardziej niż zdrowa dieta ( o której też należy pamiętać!).
Nie można mieć wszystkiego. Gdybyśmy robili wszystko by zachować młodość i sprawność umysłową do późnych lat pewnie byśmy wylądowali w końcu w szpitalu, ale w psychiatrycznym. Natomiast dieta, sport i szczęśliwe długie życie są bez wątpienia ze sobą powiązane. Nie żałujmy na starość, że nam źle. Społeczeństwo jest coraz bardziej siedzące, więc dbajmy o siebie, żeby na starość pamiętać kto puka do drzwi. 😉
źródło: www.natemat.pl Zakończę Gombrowiczem: Nic tak nie wpływa na ducha, jak ciało.
A wszystkie te dowody są skrótem z książki „Zmień swój mózg, zmień swoje ciało” G. Amena neurologa klinicznego, psychiatry.
Bo dieta i ćwiczenia to nie wszystko!
Niektórzy katują się ćwiczeniami, interwały, siłowe, piątek, świątek i niedziella. Inni przychodzą na tryb, nie jem. Słodyczy nie jem, tłustego nie jem, w ogóle nie jem. Na szczęście, mam nadzieję, to już wyjątkowe sytuacje. Większość trenerów, edukatorów, dietetyków, person medialnych podkreśla, że tylko łączenie odpowiedniej diety z aktywnością fizyczną to pójście dobrą drogą. Jasna sprawa! Ale pojadę teraz frazesem, jeszcze pewnie nie do końca dostosowanym do sytuacji….ale to tak jak z miłością. Nie wystarczy wziąć dwójkę ludzi i będzie Romeo i Julia, miłość do grobowej deski. Albo przynajmniej na 2 lata. Potrzeba czegoś więcej…chemii, feromonów, Bożego błogosławieństwa, albo przynajmniej błogosławieństwa rodziców. Jakkolwiek zdrowy styl życia to nawyki, nie tylko zdrowego jedzenia i ćwiczeń ale ich odpowiednich proporcji i dbania o higienę duszy, relaks i regeneracje. A my to olewamy, bo nie ma czasu, bo trzeba się zająć czymś „pożytecznym”. A jaki będziesz miał pożytek z rozchwianego ciała? No gór nie przeniesiesz!
Jakie to nawyki należy wprowadzić?
1. Szklanka ciepłej wody rano. Sama woda, z cytryną, z imbirem, dla hardcore’ów z kurkumą. Po co, żeby rozchulać metabolizm od rana, obudzić wnętrzności. A podobno kobiety robią się piękne i wieczne młode, ale jeszcze nie mogę potwierdzić.
2. Łyżka oleju lnianego z rana. Primo dostarczamy już spoko kwasy organizmowi, olej lniany ma naprawdę dobrą proporcję omega 3:6. Ale ważniejsze, działamy na kosmki jelitowe, które się regenerują, a nie gwałcimy je od rana mocną kawą. Nie lubią tego, dziurawią się i nie wchłaniają składników odżywczych jak trzeba. A nas trapią wzdęcia, niestrawności. Niektórzy twierdzą, że łycha oleju obniża cholesterol, ale biorąc pod uwagę, że wpływ cholesterolu zjadanego na ten we krwi to podobno bujda- najnowsze badania, ten argument sobie darujmy.
3. Skoro już tłuste przyjęte, dobrze łyknąć witaminę D. Bo na pewno już zbadaliście i się okazało, że macie niedobory. Ale przyjmujemy z tłuszczami! Żeby kości nie bolały, ćwiczyć się chciało, nie zipieć, nie chrypieć, suplementujemy!
4. Ćwiczenia z rana jak śmietana. Z jednej strony są dobre na utratę kilogramów, bo na czczo spalamy tłuszcz już od pierwszych minut treningu. Z drugiej strony wystarczy poświęcić kilka minut na kilka prostych, rozgrzewkowych ćwiczeń. Skłony, rozciągania, pajacyki. Po co? Pobudzamy krążenie, organy pracują, metabolizm się rozgrzewa i dobrze ciągnie przez cały dzień.
5. Pamiętaj o oddechu. Stres nas zjada? Not true! On nam dodaje kilogramów. Zestresowany organizm, chce sobie zrobić dobry okładzik z tkanki tłuszczowej, żeby żadne wrogie wojska się do niego nie dobrały. Na wszelkie zło i gorsze dni, zbiera sobie zapasy i układa w fałdki. Dlatego dieta nie może być stresem, dlatego nie możesz się głodzić. To ma być dobry czas zmian. A pomóc może głęboki oddech przeponowy. 10 wdechów rano i 10 wieczorem. Przeponowy to taki, że kiedy położysz książkę na brzuchu to ma się unosić i opadać w dół podczas oddychania. Co jeszcze możesz zrobić? Sama znajdź na siebie sposób! Muzyka, wizualizacje relaksacyjne, spacer. Znajdź czas każdego dnia, żeby być off przez kilka minut odklej się od telefonu, komputera czy telewizora. Odstresuj ciało, uwolnij umysł!
6. Masaż czy szczotkowanie ciała. Z jednej strony to moment błogiego relaksu. Masaż pozwoli odpocząć pospinanym, zestresowanym mięśniom karku, pleców. Różnica jest duża i łatwo zauważalna. Natomiast szczotkowanie ciała możesz wykonać na sucho lub myjąc się pod prysznicem. Wystarczy szczotka z miękkim włosiem, czasem ma masujące dodatkowe końcówki, możesz też użyć specjalnej, szorstkiej rękawicy. Masując brzuch, uda i pośladki pobudzasz krążenie limfy, i w ten sposób możesz wyrollować różne cellulitowe grudki, krążąca limfa w środku też wymiecie wewnętrzne pozostałości. Warto zainwestować raz na jakiś czas w drenaż limfatyczny.
7. Sauna. Dobrze jest się czasem wypocić, nie tylko na treningu. Sauna to świetna opcja na relaks, regeneracje i pobudzenie ciała do działania. Płynie w nas gorąca krew jak to śpiewała niezawodna Becia!
8. Pamiętaj, żeby organizm mógł spalać tkankę tłuszczową potrzebny jest tlen. Nie ma innej opcji. Dlatego lepiej ćwiczyć na dworze. Z tego powodu ważne jest głębokie oddychanie podczas ćwiczeń. To jak ze świecą. Nie będzie się palić, jeśli odetniemy dopływ powietrza.
9. Pij wodę! Dużo wody! Woda dobra na wszystko! Nie rozstawaj się z butelką wody. Do każdej filiżanki kawy i lampki alkoholu wypijaj 2 szklanki wody. Odwodniona skóra jest szara, szorstka, tworzą się obrzęki. Po co sobie to fundować?
10. Uśmiech, pozytywne nastawienie. Nie zapominaj o przyjaciołach. Znajdź pasję. Postaraj się nie narzekać. Wiem, Nas Polaków ciągle coś boli i wszyscy mamy raka. Pilnuj się i ugryź w język jeśli będziesz chciał wyrazić negatywne zdanie. Nie pożeraj dobrej energii innych ludzi. Sam rozdawaj dobrą energię. Wierz w siebie i próbuj!
Byle by Nas piorun nie trafił! 😉
Bo nawet kiedy staramy się żyć w harmonii ze światem niczym tybetańscy mnisi, świat czasem się na nas wypina.
Wydawać by się mogło, że ludzie dzielą się na szczupłych,szczęśliwych i grubych, nieszczęśliwych. Ale na odwrót też się zdarza, bo każdy może mieć gorszy dzień. Psychologicznie zabrzmiało by to: masz prawo być smutna! No właśnie….
źródło: świat-obrazków.pl |
Pełnia szczęścia i zawsze świecące Słońce.
Kiedy zmieniamy styl życia ładnie jemy, ćwiczymy jesteśmy takie „hej, ho do przodu”. Suplemenciki, planowanie dnia, pląsamy jak rusałki, rozdajemy uśmiechy na prawo i lewo. Stajemy się wielką toczącą się kulą szczęścia, nie ma przeszkód, nie ma ścian. Zawsze przypominają mi się kadry z Bridget Jones, kiedy bohaterka mimo, że popadała ze skrajności w skrajność, to kiedy miała swoje chwile szczęścia świeciła tyłkiem w mini spódniczce z totalną premedytacją. Ale doły też miała totalne.
Ulubione! |
Bo nawet kiedy staramy się żyć w harmonii ze światem niczym tybetańscy mnisi, świat czasem się na nas wypina. Pojawiają się nagłe rozstania, albo uświadamiamy sobie, że rozstań nie ma, bo nie ma się z kim rozstawać. Widzisz ludzi, którzy idą do przodu, a Ty nie możesz ich dogonić, nawet jeśli byś wsiadł na rower. To jest dzień, w którym każda dziewczyna jest od Ciebie ładniejsza, a każdy facet okazuje się być frajerem, albo gorzej przystojnym, zajętym frajerem. Masz katar, boli Cię w krzyżu, a każdy coś od Ciebie chce, przy czym nikt nie zapyta jak się czujesz. A Tobie nawet rano kawa nie smakowała, nie mówiąc o tym, że nie ma szans, żebyś się na czymkolwiek skupiła, bo myślenie tak strasznie Cię męczy.
I wtedy zwracasz się w kierunku, w którym nie powinnaś….
Ku szafce ze słodyczami, ku zamrażarce z lodami. Siedzisz zawinięta w koc, wcinasz i wymyślasz wymówki dlaczego nie zrobisz dziś treningu. Nie. Wróć. Siedzisz zawinięta w koc, wcinasz i nie myślisz o diecie, ani o ćwiczeniach. Bo cała JA jestem obolała. Tylko chandra człowieka, który już zaczął zmieniać nawyki żywieniowe, staje się uświadomiona, kiedy go zemdli o tej ilości lodów, bo się odzwyczaił. I wpada w panikę, bo ….
WSZYSTKO zepsułam,
już NIC mi się nie uda,
po CAŁEJ diecie,
jestem BEZNADZIEJNA.
Uniesieni lekko poprzez rozweselające highowe działanie cukru, popadamy w otchłań doła głębokości Rowu Mariańskiego.
Myślenie czarno białe jest charaktertstyczne dla tych wszystkich „szybkich” diet, gdzie oczekujemy rezultatu teraz i na zawsze, a jak się nie uda to też koniec teraz i na zawsze.
Racjonalne podejście do zmiany stylu życia, musi przewidywać plan B, na gorsze dni, na dni rozpusty, na bajeczne wakacje.
Nie jesteś beznadziejna! Masz gorszy dzień, możesz go mieć i możesz sobie z nim poradzić. Popuściłaś pasa, bo czułaś, że nie wytrzymasz? Ok, ale zaplanuj co dalej, a nie rób wielkich oczu i nie pogrążaj się w rozpaczy, bo stamtąd faktycznie o krok, żeby zrezygnować.
Co robić?
1. Weź sobie dzień wolny od wszystkich założeń. Każdy potrzebuje czasem się wyplątać z sieci planu, ale…
2. Zaplanuj powrót, postaraj się podkręcić plan aktywności fizycznej, żeby wyrównać bilans, uwolnisz nieco głowę od wyrzutów sumienia. Ale w żadnym wypadku nie głoduj, ale chyba tę zasadę znasz!
3. Wróć do równowagi, żeby cheat day nie przeszedł w cheat week.
Żeby nie radzić sobie z dołem tylko lodami i alkoholem (rymuje),
możesz spróbować:
1. Przespać gorszy dzień. Zawsze zostaje mniej czasu na jedzenie, a wysypianie się wpływa na metabolizm.
2. Popłacz sobie w poduszkę, ja akurat wierze w oczyszczającą siłę łez. Jak już wszystko wypłacze, to zaczynam widzieć światełko w tunelu.
3. Pachnąca kąpiel z solą, olejkami, świeczkami z ulubioną muzyką w tle. Wyłącz myślenie, przynajmniej spróbuj.
4. Muzyka. Może jednak zdecydujesz się chociaż pójść na spacer,załączając swoje ulubione piosenki. Na pewno masz playlistę, która jest w stanie podnieść Cię na duchu. Nie musi to być energiczna lambada, masz dzień refleksji, możesz słuchać smutnych piosenek.
5. Pogadaj z kimś, kto Cię przywoła do porządku. Nie polecam równie zdołowanych przyjaciół, kiedy ktoś mówi, że jemu też źle, może to mocno wkurzyć. Ci super radośni, też bywają trudni w kontakcie, bo nie rozumieją. Ale prawdziwi przyjaciele rozumieją, i znają na tyle by wiedzieć jak wesprzeć. Tego się trzymajmy. Jesteś introwertykiem, może wolisz pocierpieć w samotności.
źródło: fb/dzień z życia introwertyka |
Daj sobie czas. Wróć do równowagi. Pilnuj się, bo jeśli te doły zdarzają się często, może trzeba pogadać ze specjalistą. Może warto zrobić badania, i sprawdzić czy nie masz jakiś braków. Ale napewno masz w sobie dużo siły i szybko się pozbierasz, a kiedy wrócisz na dobrą drogę bez przetworzonych słodyczy i fast foodów, zaczniesz regularnie trenować, to ewentualne doły załatwisz kopem z półobrotu! Regularność aktywności fizycznej, podkręca motywacje, uzależnia i w ten sposób nie potrzebujesz innych dopalaczy.
Ale nie będę się kłócić, bo wiem, że czekolada najlepiej nas,kobiety, rozumie! 🙂
Kiedy w sklepie chcą nas otruć…
Uwaga!
Robiąc ostatnio zakupy w jednym z porządniejszych, dużych sklepów, który ma bardzo rozbudowany dział ze zdrową żywnością z przerażeniem w oczach na tychże półkach zauważyłam małe i duże butelki, naprawdę dobrej jakości, oleju lnianego. I strasznie mi się przykro zrobiło, bo sobie pomyślałam, z jednej strony przyjdzie człowiek, który gdzieś tam przeczytał o dobrych właściwościach oleju, albo gorzej ktoś, lekarz poradził mu picie oleju aby usprawnić działanie jelit, zobaczy ten polecany olej, zapakuje do koszyka i kupi. No i będzie używał zepsutego, zjełczałego oleju!!!!
BO OLEJ LNIANY TRZYMAMY W LODÓWCE, OTWIERAMY I ZAMYKAMY SZYBKO, ŻEBY NIE DOSTAWAŁO SIĘ POWIETRZE, STARAMY SIĘ ZUŻYĆ GO W CIĄGU 3-4 TYGODNI, DLATEGO DOBRE KUPOWAĆ W MAŁYCH BUTELKACH. NIE SMAŻYMY NA NIM, JEMY SUROWY!
Więc do cholery jak się chce prowadzić sprzedaż żywności, to powinno się wiedzieć jak ją przechowywać! Z drugiej strony to nie jest produkt codziennego użytku, jeśli ktoś go kupuje to mam nadzieję, że doczyta jak go używać i będzie wiedział, żeby takiego stojącego na zwykłej półce nie brać. Więc straci sklep, bo nikt im tego palcem nie tknie. Ale sprzedawanie zepsutych produktów jest po prostu nie fair!
Wy już będziecie wiedzieć co i jak z olejem lnianym, przestrzegajcie innych, szkoda sobie robić krzywdę wynikającą z naszej niewiedzy i wprowadzania nas przez sprzedawców w błąd.
ZWŁASZCZA, ŻE ŹLE PRZECHOWYWANY, ZA DŁUGO, W CIEPLE I KIEDY DOSTARCZAMY MU TLENU, ROBI SIĘ TOKSYCZNY! Nie dość, że sobie nie pomagamy jego zdrowotnymi właściwościami, to dodatkowo porządnie możemy sobie zaszkodzić.
Olej najlepiej dodawać do sałatek. Mówi się też o jego właściwościach w walce ze zbyt wysokim cholesterolem. Na pewno może pomóc naszym jelitom, zwłaszcza nadwyrężonym przez antybiotyki i twarde, połykane duże kawałki pokarmów, kosmkom jelitowym. Ja osobiście w jednym i drugim celu zaczęłam stosować picie 1 łyżki oleju rano na czczo. Niestety trudno mi potwierdzić skuteczność, bo dodatkowo staram się o zdrową dietę i aktywność fizyczną, więc trudno określić co najbardziej pomoże. W każdym razie nie zaszkodzi i dobrze urozmaicić dietę w olej lniany. Najlepiej dobrej jakości, czyli wysokolinolenowy, tłoczony z tradycyjnych odmian lnu oleistego. Co to znaczy? Taki olej ma wyższy stosunek kwasów omega 3 (lepszych) do omega 6. Im więcej omega 3, tym lepiej. Rynek zalewają jednak produkty niskolinolenowe, gdzie proporcja jest mocno zaburzona, wręcz BEZNADZIEJNA i NIEWARTOŚCIOWA. Najlepsza odmiana to „Szafir”. To na oleju tłoczonym z tej odmiany jest oparta głównie przeciwnowotworowa dieta Dr Budwig. Więcej o tej diecie tutaj.
Poniżej proporcje kwasów omega w zależności od jakości oleju.
źródło: www.wparku.pl |
Podsumowując olej lniany musi być:
– dobrej jakości,
– trzymany w lodówce,
– szybko zużywany,
– nie stosowany w wysokich temperaturach,
Swoją drogą w tym tygodniu olej ma być w Biedronce, wiecie może czy oni o to zadbali?
Nie tylko od Święta i nie tylko święcone!
Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, i niezmiennie kojarzy się z jajkami. W możliwie przeróżnych wariacjach, ale najwięcej jest tych ugotowanych na twardo, kolorowych. Moja ulubiona wersja z buraczkami z chrzanem. Czy to dobra opcja, znaczy zdrowa? Oczywiście, że tak! Jajko = Wielka Moc!
Pokutuje opinia, mit, że jajka to bomba cholesterolu, że nie powinno się ich jeść zbyt często, że nie mają związku z odchudzaniem.
Mit #1 Owszem jajka zawierają sporą ilość cholesterolu, powiedziałabym nawet, że dużą. Jednak spożywany cholesterol, to nie ten sam, który znajduje się w surowicy krwi. Na tej drodze mamy jeszcze trochę procesów do przejścia. A wysoki całkowity cholesterol we krwi, nie musi oznaczać rezygnacji z tłuszczu i oczekiwania na zawał serca. Mamy cholesterol LDL- to jest ten zły, czyli smalce, boczki, śmietany i HDL- ten dobry podnoszą go produkty bogate w nienasycone kwasy tłuszczowe czyli ryby, awokado. Jajko wbrew opiniom zawiera więcej dobrych tłuszczy niż złych! Jak we wszystkim trzeba znać umiar, jeśli masz podwyższony poziom HDL oszczędzaj się w konsumpcji jaj do 2-3 tygodniowo.
Mit #2 To nie tłuszcze rujnują nasze zdrowie i starania o szczupłą sylwetkę. Tak bardzo skupiliśmy się na tłuszczach, że pozwoliliśmy aby panoszył się cukier. A tak w ogóle to jajko przede wszystkim jest najlepszym źródłem białka. Określając jakość białka w procentach to właśnie jajko ma równe 100%! Oznacza to, że zawiera najlepszą kompozycję aminokwasów. A jak wiemy białka są budulcem organizmu, dlatego należy dbać o jego ilość i jakość w diecie. Najnowsze wskazania WHO pozwalają na 10 jaj tygodniowo! Dotyczy to oczywiście osób, które nie mają alergii na białko jajka, a to dość uczulające białko. Dlatego u dzieci rozpoczyna się od podawania żółtka.
To nie może być niezdrowe! 🙂 |
Mit #3 Czy jajka wpływają na redukcję masy ciała? Nie są magicznym produktem, ale… zdrowe i sycące. Są przy tym niskokaloryczne.
ważące ok. 50 g dostarcza 75
kcal i aż 6,2 g białka. Więcej białka i łatwiej
przyswajalnego zawiera żółtko.
to również bogate źródło witaminy A, E, D i K oraz B2 i
B12,
kwasu pantotenowego i składników mineralnych: fosforu, potasu, wapnia,
żelaza, magnezu. W żółtku jest luteina, która chroni oczy
przed szkodliwym promieniowaniem UVA i UVB, zapobiega zwyrodnieniu
plamki żółtej i poprawia widzenie. Dodatkowo kiedy chcemy przyspieszyć nasz metabolizm dobrze jeść rano i na kolację produkty białkowe, dlatego jajecznica na śniadanie jest świetnym rozwiązaniem.
Klasa A, B, C – A ekstra- rzadko spotykana klasa super ekstra mega na wypasie świeżutkie prosto z grzędy, ale w sklepach głównie A i B – czyli takie przeciętne, ale dobre. C nie mają prawa leżeć na półce.
ścięte na parze – niż usmażone na tłuszczu. Białko jest łatwiej trawione niż
żółtko – mogą je jeść osoby na diecie lekkostrawnej.
Wesołego Jajka Wszystkim! I zdrowej rozpusty! I pogody, żeby te kalorie wyspacerować! 🙂
Likwidujemy chemię w jedzeniu: kostka rosołowa i wegeta
Nie ma rosołu bez….? Kury, bądź wołowinki, włoszczyzny w tym podpalonej cebulki, liścia, ziela no i kostki rosołowej! Mmmm ten zapach co się roznosi po kuchni, a już na pewno ten smak. Tak się odróżnia niedziele od pozostałych dni tygodnia. Mogłabym spokojnie żyć bez rosołu, nawet orientowałabym się w tygodniu, ale dla wielu z nas to jak ogórek bez pomidora, Wielkanoc bez babki i Wigilia bez karpia. Rosół to samo dobro, nie bez przyczyny bulionem traktuje się rekonwalescentów. Ale, no właśnie, ale wszystko psujemy kostką i wegetą….
Co mamy w składzie popularnej kostki rosołowej?
Otóż cytuje: sól, tłuszcz roślinny, wzmacniacze smaku: glutaminian monosodowy, inozynian disodowy, guanylan disodowy, skrobia, tłuszcz kurzy (3%), aromaty (w tym gorczyca), kurkuma, marchew, cukier, ekstrakt drożdzowy, natka pietruszki, nasiona selera, kwas cytrynowy, ekstrakt mięsa kurzego (0,01%), barwnik: karmel amoniakalny.
* glutaminian monosodowy – E621 – Jest to związek aminokwasowy wywołujący uzależnienie, który przechodząc poprzez komórki śluzowe do krwi a dzięki temu bezpośrednio do mózgu, szkodzi i zakłóca prace mózgu. Dzieje się tak, ponieważ molekuły glutaminianu ze względu na swoją wielkość bez oporu przekraczają barierę krew-mózg (blood-brain barrier). Działanie: może nasilać problemy astmatyczne, powodować bóle głowy, przyspieszone bicie serca, pogorszenie wzroku, nudności, bezsenność, osłabienie, otyłość.
źródło:napieramy.pl |
Cierp i jedz niedoprawione!
Po prostu zrób własną, uniwersalną przyprawę rosołowo-zupno-potrawowo wszelką.
Potrzebujesz:
- suszoną włoszczyznę (znajdziesz praktycznie w każdym, nawet osiedlowym sklepiku),
- sól morską, jeśliś zamożniejszy możesz wybrać himalajską (taka różowa, w niektórych sklepach lub tych ze zdrową żywnością)
- kurkumę (robi ten piękny kolor, który ma „wegeta”, dodatkowo jest jednym z super foods, ma wiele prozdrowotnych właściwości i możemy dzięki niej robić, różne fikuśnie zółte potrawy, nasz naturalny barwnik i codzienna dawka zdrowia. Kurkuminy w niej zawarte mają sile właściwości przeciwzapalne. Coraz więcej badań wykazuje ich znaczenie w przeciwdziałaniu rakowi, a w niektórych rodzajach nowotworów np. raka piersi, ma właściwości niszczenia komórek wroga. Dla przyswajania musi być połączony z pieprzem czy papryką.)
- kozieradkę (nie tylko dostosowania zewnętrznego na wypadające włosy, to zioło dobrze sprawdza się w kuchni, a zwłaszcza w naszej mieszance, bo ma specyficzny „rosołowy” zapach, więc tylko do potraw „wytrawnych”. Do wegety jak znalazł. Kozieradka wspomaga trawienie, wspiera przy wzdęciach, chroni wątrobę, pomaga przy pasożytach układu pokarmowego, działa przy zaparciach. Samo dobro.)
- suszony lubczyk – rosół bez magi? No way!
źródło:urodaizdrowie.pl Wrzucasz jarzynkę i sól do jakiegoś sprzętu mieląco-miażdżącego typu termomix. Dokładasz przyprawy, mieszasz, przesypujesz do jakiegoś zamykanego pudełka. Powstaje proszek bez żadnego E, bez barwników, za to zawierający 100% naturalnych, zdrowych ziół, które nie tylko dodadzą smaku potrawom, ale wspomogą trawienie po obfitym niedzielnym obiedzie. Oczywiście można jej używać do wszystkiego, do czego nam pasuje! Nie tylko do rosołu. 🙂 Następna zupa bez chemii poproszę!
Więcej o chemii w jedzeniu? Tutaj