KONFERENCJA NAUKOWA CIAŁO, CIAŁU, CIAŁEM – KATOWICE CZERWIEC 2016
Po raz kolejny miałam możliwość uczestniczenia w Konferencji Naukowej poświęconej psychodietetyce, a konkretniej obrazowi ciała, w ramach patronatu Psychologii w Polsce, z którą współpracuje. Co zwróciło moją szczególną uwagę?
Ortoreksja coraz „modniejsze” zaburzenie
Znaczna część wystąpień odnosiła się do stosunkowo nowego zaburzenia, które nie jest do końca poznane, a co za tym idzie sklasyfikowane – ortoreksji. Jest to przesadne dbanie o jakość swojej diety – aby produkty były zdrowe, ekologiczne, niskokaloryczne. Powiecie, to chyba dobrze, że ktoś dba o siebie. Nie do końca, jeżeli przybiera to postać obsesyjnego sprawdzania składu, lęku przed jedzeniem poza domem, planowania każdego posiłku. Termin ten wprowadził amerykański lekarz – Steven Bratman, który jako dziecko był alergikiem. Radykalna dieta antyuczuleniowa spowodowała, że coraz bardziej bał się jedzenia. Z wiekiem systematycznie wykreślał z jadłospisu coraz więcej produktów, które wydawały mu się szkodliwe czy wręcz toksyczne. Przygotowaniu posiłków poświęcał większość swojego czasu. Sam odkrył, że wpadł w szpony swego rodzaju uzależnienia od zdrowej diety. To on pierwszy opisał ortoreksję jako zaburzenie i przestrzegał innych przed tym, z założenia niegroźnym zafiksowaniem.
O ortoreksji mówi się coraz więcej, coraz więcej badań z zakresu psychologii zaburzeń odżywiania poświęca się temu zagadnieniu. Mam wrażenie, że tendencja będzie wzrastała wraz z rozwojem mody na bycie fit i zdrowym, zwłaszcza, że pojawia się coraz więcej diet cud i jedynych i prawdziwych podejść dietetyków, trenerów, naturopatów. W internecie kipi od inspiracji, środków, rad, doświadczeń, a przeciętnych człowiek, który chce zmienić swoje życie nie wie komu wierzyć, nie potrafi weryfikować podawanych mu informacji i złotych rad, gubi się albo obsesyjnie korzysta z każdej wskazówki. Bardzo łatwo się w tym wszystkim pogubić. Widzę to również w swojej praktyce, kiedy bywają takie wizyty, że klient mnie poucza i uważa, że wie lepiej bo oglądał film lub czytał w internecie. Tylko podstawą przyjmowania tego rodzaju odkryć musi być weryfikacja – kim jest człowiek, który nam to wmawia, na czyje zlecenie wykonano badania czy który z koncernów sponsoruje wydanie filmu. Tak działa ten świat, im coś bardziej jest popularyzowane, powinno zwrócić naszą uwagę, kto za tym stoi. Coraz częściej nawet badania naukowe są odpowiednio sponsorowane, niestety nie przez rządy, którym leży na sercu dobro obywateli, ale przez prywatne firmy, które mają interes w sprzedaży konkretnych produktów. Tak właśnie było z podtrzymywaną przez lata teorią cholesterolową. Trzeba brać sterole, kupować margaryny obniżające poziom cholesterolu, kij z tym, że zawierają rakotwórcze tłuszcze trans, ale obniżają poziom złego cholesterolu, dostarczanego w złej diecie. Jak się teraz okazuje ten cholesterol, który przyjmujemy w pożywieniu wcale nie jest zbieżny z tym, który mamy we krwi. Można jeść jaja, nawet 10 tygodniowo bez tragicznych wyników lipogramu – jestem tego najlepszym przykładem.
Dostęp do informacji jest zbawienny i pozwala samemu opracowywać swój zdrowy styl życia, dbać o swoje zdrowie. Trzeba jednak filtrować wiedzę, którą zyskujemy dzięki tego rodzaju źródłom, najlepiej weryfikować je ze specjalistami. Nie należy popadać w obłęd zdrowego odżywiania, bo tak jak w każdym aspekcie naszego życia podstawą powinna być równowaga. Czy takie perfekcyjne dietetycznie życie daje nam jeszcze jakąś przyjemność z jedzenia, aktywności fizycznej? W końcu jedzenie nie spełnia jedynie funkcji biologicznego zaspokajania głodu, ale również możliwości spotkania, funkcji podtrzymywania tradycji, flirtu i uwodzenia. Warto o tym pamiętać zanim odmówimy kolejnego spotkania, albo zaczniemy pouczać innych przy stole. Czasem cheat day jest nam potrzebny, aby pozostać w równowadze.
KONFERENCJA NAUKOWA „ROZMIAR W UMYŚLE”
Rozmiar, obraz naszego ciała mamy w umyśle. Coraz częściej występujące zaburzenia odżywiania zaczynają się właśnie w momencie, kiedy widzimy w lustrze zniekształcony obraz swojego ciała w efekcie hejtów i komentarzy, toksycznych relacji z innymi, wymaganiami dyktowanymi przez współczesną kulturę i mass media. Popadamy w skrajności, zatracamy się i przekraczamy granice, a dalej jest tylko, niestety choroba. Dlatego tak ważne jest wczesne wykrywanie, odczytywanie sygnałów, które mogą świadczyć o wchodzeniu na ścieżkę zaburzenia. Z tego powodu konieczna jest współpraca dietetyków, lekarzy i psychologów, aby wzajemnie uczulać się na pojawiające się problemy w kontakcie z klientem czy pacjentem.
Zaburzenia odżywiania w stanach specjalnych
Głównie zaburzeniom odżywiania poświęcona była konferencja naukowa „Rozmiar w umyśle”, na której miałam przyjemność wystąpić. Tak jak coraz więcej wiemy i zwracamy uwagę na „podstawowe” zaburzenia odżywiania czyli anoreksję i bulimię, tak nie wiele jeszcze koniecznej uwagi poświęca się innym jednostkom. Najbardziej dla mnie ciekawe, a myślę, że też ważne w kontekście występowania i uczulenia nas wszystkich, również niespecjalistów, na sygnały, są dwie jednostki.
- PREGOREKSJA – zaburzenie odżywiania w ciąży. Brzmi nierealnie, a jednak coraz częściej występuje. Kobieta w ciąży, nie je tradycyjnie „za dwóch”, nie je nawet „dla dwóch”, tylko znacząco ogranicza podaż kalorii. Dodatkowo intensywnie ćwiczy, a czasem stosuje jeszcze dodatkowe środki. Oczywiście stanowi to największe niebezpieczeństwo dla rozwijającego się płodu. Grozi zburzeniami organicznymi i poznawczymi zaraz po urodzeniu lub w wieku niemowlęcym. Kobiety przytłoczone licznymi obowiązkami, chcą szybko wrócić do pełnej sprawności, dlatego już w trakcie ciąży bardzo ograniczają możliwość przytycia. Biorąc pod uwagę, że nawet 80% kobiet w ciąży jest niezadowolonych z wyglądu własnego ciała rodzi to uzasadnione przypuszczenia, że mogą stać się celem choroby.
- DIABULIMIA – odchudzanie się cukrzyków z wykorzystaniem podawanych dawek insuliny. To bardzo niebezpieczny trend, gdyż cukrzyca jest chorobą, w której podstawę leczenia stanowi odpowiednio dobrana dawka insuliny i odpowiednie wyliczenia węglowodanowe podawanych produktów. Takie samodzielne dawkowanie lub unikanie dawek insuliny stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo. Jednak kobiety, które cieszyły się szczupłą sylwetką, a po wykryciu cukrzycy zaczęły tyć, próbują łatwych, ale bardzo niebezpiecznych metod.
Moim zdaniem te 2 jednostki chorobowe łączy wspólna cecha. Otóż w stanie wymagającym specjalnej troski o naszą dietę, szukamy prostych i szybkich sposobów na utratę wagi nie zważając na konsekwencje. Dlatego tak ważna jest edukacja żywieniowa na każdym etapie naszego życia, czy jesteśmy w stanie błogosławionym, czy w stanie chorobowym, czy mamy 15 czy 65 lat, musimy zwracać uwagę na nasz styl życia!
3 filary zdrowego stylu życia
Na trzy filary zdrowego stylu życia składają się:
- zbilansowana, urozmaicona dieta
- regularna aktywność fizyczna
- zarządzanie stresem
I tak jak wiele mówi się o 2 podstawowych zasadach, tak omija się temat stresu, który generalnie przejmuje coraz częściej kontrolę nad naszym życiem, nie mówiąc już o rezultatach diety. Dlatego należy robić wszystko aby dieta nie była dla nas stresem. Trzeba uczyć się wybierać dobre jakościowo produkty, a nie obsesyjnie liczyć kalorie. trzeba znaleźć odpowiednią dla siebie aktywność, która będzie sprawiała nam przyjemność. Bezwzględnie należy dbać o regenerację ciała i umysłu poprzez świadome oddychanie, czy medytację, dbanie o kondycje skóry (masaże, peelingi, szczotkowanie ciała), zarządzanie i planowanie czasu pracy i czasu odpoczynku, dbanie o relacje z innymi. Drugą stroną walki ze stresem jest dbanie od wewnątrz o odpowiednią podaż przeciwutleniaczy do walki z wolnymi rodnikami wytwarzającymi się w czasie stresu, ale też w kontakcie z toksynami czy promieniowaniem urządzeń. A otaczamy się nimi właściwie od świtu do zamknięcia powiek przed snem.
Dlaczego stres blokuje efekty diety?
Powoduje, że w organizmie wytwarzany jest kortyzol. Utrzymuje się długo, bo ciągle z któreś strony atakuje nas stres. Kiedy natomiast kortyzol utrzymuje się na wysokim poziomie przez długi czas powoduje to:
- katabolizm (spalanie) mięśni, za tym idzie spadek metabolizmu i mniejsza efektywność spalania tkanki tłuszczowej.
- odkładanie tkanki tłuszczowej- kortyzol przez wieki oznaczał reakcje ucieczki przed niebezpieczeństwem, do której była konieczna glukoza. Niestety teraz stresujemy się czynnikami innymi niż dziki zwierz, przeżywamy stres na siedząco. Natomiast nasze ciało jest gotowe do ucieczki, przygotowana porcja energii nie jest fizycznie zużywana i musi zostać z powrotem „schowana” do wątroby, mięśni i tkanki tłuszczowej. Organizm się zabezpiecza. Kiedy stres znika, poziom adrenaliny zmniejsza się, kortyzolu natomiast dalej pozostaje podwyższony. Odczuwamy wtedy na przykład wzmożony apetyt, który ma na celu skłonić nas do jedzenia i odnowy zapasów tłuszczu i glukozy, które niestety nie zostały wcale nadszarpnięte. Kończy się to zwiększonym odkładaniem tkanki tłuszczowej wynikającym z „postresowego” apetytu oraz zabezpieczania się organizmu na wypadek kolejnej porcji nerwów, kiedy potrzebny będzie tłuszcz jako źródło energii.
Dlatego dieta nie może być dodatkowym stresem, bo mamy wystarczająco dużo powodów do jego kumulowania. Dietę należy skomponować tak, aby pomagała w zarządzaniu stresem i pomagała osiągać zamierzone wyniki.